• Home
  • Dolsk
  • Dramat Zawiszy. Prezes załamany: “Ryczeć się chce”

Dramat Zawiszy. Prezes załamany: “Ryczeć się chce”

Co o tym sądzisz?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Po awansie do klasy okręgowej prezes Adrian Gościniak postarał się, aby w Dolsku w końcu było nawadnianie, bez którego przez wiele lat nie było szans, aby trawa była zielona przez cały rok. Wraz z klubowymi działaczami i pracownikami MGOSiR, którzy koszą boisko, sprawił, że takiej murawy w Dolsku jeszcze nie było. Wszystko poszło jednak na marne.

W nocy z 9 na 10 września na boisko wtargnęły bowiem dziki. Zryły połowę boiska, które nie nadaje się do gry.



Byłem załamany, jak to zobaczyłem – mówi Adrian Gościniak. – Trzeba było szybko poinformować Wielkopolski Związek i rywali z Wrześni, którzy byli w drodze na mecz. Seniorzy jechali tego dnia akurat do Racotu, więc nie trzeba było niczego odwoływać. Zaraz po komunikacie na naszym fanpage’u klubowym odezwała się drużyna z Jaraczewa, który zaproponowała, aby w związku z zaistniałą sytuacją najbliższy mecz zaplanowany w Dolsku rozegrać u nich. Pozostałych rywali, którzy mieli grać w Dolsku będziemy musieli prosić o to samo, bo nie ma szans, żeby zagrać u nas  – dodaje.

Rozpoczęły się starania o pozyskanie środków na „naprawę” boiska. – Wiemy już, że na odszkodowanie z Urzędu Marszałkowskiego nie mamy co liczyć, bo ten przyznaje tylko w sytuacji, kiedy chodzi o grunty rolne. Pozostaje nadzieja, że otrzymamy coś z ubezpieczenia gminnego tych terenów. Jesteśmy w kontakcie z panią burmistrz. Wiemy już, że będzie ciężko, aby w budżecie gminy coś dodatkowego „wyskrobać” na boisko, ale wierzę, że pani burmistrz i radni również nam pomogą. Liczymy więc na każde wsparcie i pomoc. Sami także szukamy sposobów. Rozpoczęliśmy internetową zbiórkę na naprawę szkód wyrządzonych przez dziki – dodał.

Jak się okazało, nie była to jedyna „wizyta” zwierzyny na boisku w Dolsku. Mimo iż zabezpieczono płot w miejscu, gdzie przedostały się za pierwszym razem w nocy z poniedziałku na wtorek pojawiły się ponownie. Zryły kolejny spory fragment boiska, które jest już „podziurawione” w 75 procentach.

– Nie mam pojęcia którędy tym razem się przedostały – mówi Adrian Gościniak. – Cały wtorek poświęciliśmy na zabezpieczenie i umocnienie ogrodzenia wokół całego boiska, żeby sytuacja się nie powtórzyła po raz kolejny. Niestety, na boisku nic jeszcze nie możemy robić dopóki nie pojawi się ktoś z ubezpieczalni, który oszacuje szkody. Ma na to 7 dni, więc musimy czekać. Nie mam pojęcia na pieniądze jakiego rzędu możemy liczyć. Marzyłoby nam się, aby zrobić to boisko na nowo od podstaw z drenażem i nawadnianiem automatycznym, ale to raczej nieosiągalny dla nas na tą chwilę koszt rzędu ponad 100 tysięcy złotych. Pewnie będziemy musieli się skupić na naprawie szkód wyrządzonych przez dziki. Czekamy na odpowiedzią i decyzją z ubezpieczalni – dodał.