Można? Można! Pierwsza wygrana Warty w IV lidze. Victoria Września pokonana
Do 9 kolejki przyszło czekać kibicom i piłkarzom Warty Śrem na pierwsze zwycięstwo w IV lidze po 20 letniej przerwie na tym poziomie rozgrywek. Podopieczni Michała Mocka przełamali niemoc w meczu z Victorią Września pokonując rywali 2:1. W końcu nad Stadionem Miejskim w Śremie zaświeciło słońce.
Do meczu z Victorią śremski zespół przystępował będąc w trudnej sytuacji. Raz, że za kartki wypadło trzech podstawowych zawodników (Rakowski, Marszałkiewicz i Berger), a dwa po sobotnim zwycięstwie Centry Ostrów w Gołuchowie Warciarze spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Chcąc je opuścić musieli wygrać i zadanie wykonali.
Sponsorem głównym działu SPORT jest Go Port Śrem:
Łatwo jednak nie było. Przez większą część spotkania to goście z Wrześni prowadzili grę, a śremianie nastawili się na grę z kontry. To się opłaciło. Już w 7 minucie szybki wypad wykończył Miłosz Przybecki, który zapewnił prowadzenie. Po kwadransie swoją pierwszą bramkę na czwartoligowych boiskach strzelił Dominik Wojtkowiak. 19-latek uderzył zza pola karnego, a piłka wylądowała w siatce. Victoria próbowała zmienić niekorzystny wynik, ale dobrze spisywała się śremska defensywa. Pierwszoplanową rolę odegrał debiutujący Angel Andrade. Czarnoskóry środkowy pod nieobecność Rakowskiego stworzył duet z Maciejem Skrzypczakiem i wywiązał się z zadania bardzo dobrze mając kilka kluczowych interwencji. Po przerwie goście nie mając nic do stracenia zmienili ustawienie na bardziej ofensywne 3-5-2. Gra toczyła się przez większą część drugiej części na połowie Warty, ale defensywa się trzymała. Kluczowa była interwencja Oleksii Movchana, który w 60 minucie uchronił zespół od utraty gola wygrywając pojedynek sam na sam. Warciarze nie pozwolili rywalom zdobyć gola, który dodałby im skrzydeł. Wprawdzie napór rywali w końcu przyniósł efekt, ale obrona pękła dopiero w 95 minucie. Zaraz potem arbiter zakończył spotkanie. Warta wygrała 2:1, zdobyła pierwsze trzy punkty w tym sezonie i opuściła ostatnie miejsce w tabeli.
Reklama
Teraz czas na świętowanie, bo radości nie było końca, ale jak powiedział kapitan Maciej Skrzypczak (porównując walkę Waty do walki bokserskiej) to dopiero pierwsza wygrana „runda”, a przed nimi kolejne, gdzie także trzeba wyjść z nich zwycięsko. Najbliższy mecz w Wągrowcu z Nielbą, która w ostatniej kolejce poległa 0:6 z innym beniaminkiem – Piastem Kobylnica.