Img 8440 2
Pani Dyrygent Weronika Ratajczyk podczas występu (fot. Wiktor Chicheł)
  • Home
  • Aktualności
  • Pod okiem profesora Gendeckiego młoda dyrygentka odnajduje swój styl i realizuje pasję

Pod okiem profesora Gendeckiego młoda dyrygentka odnajduje swój styl i realizuje pasję

Co o tym sądzisz?
+1
2
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Po koncercie Chóru Kameralnego „Musica Viva” Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, który odbył się w sobotę 13 stycznia w kościele farnym pw. NMP Wniebowziętej w Śremie, udało nam się odbyć krótką rozmowę z jednym z trzech „młodych” dyrygentów, którzy wystąpili tego wieczoru, Panią Weroniką Ratajczyk – rozmawiał Wiktor Chicheł.

Jak już się dowiedzieliśmy, ma Pani tylko 26 lat. Co trzeba było uczynić, by być dyrygentem, w tak młodym w wieku?



Jedyne, co trzeba zrobić, to ukończyć studia na Akademii Muzycznej na kierunku dyrygentura ze specjalizacją dyrygentura chóralna. Studia są pięcioletnie – licencjat i magisterka. Przez 5 lat zdobywa się doświadczenie, spotyka się różnych dyrygentów, bywa na warsztatach, bierze się czynny udział w tych warsztatach, konferencjach, konkursach i przede wszystkim śpiewa się w chórach, obserwując dyrygentów, profesorów, którzy prowadzą te zespoły i czerpie się z nich inspiracje, żeby potem móc samemu kreować swoją technikę dyrygencką czy pomysł na dany utwór, swój pomysł na pracę z danym zespołem. Jednak wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną.

Img 8471
Weronika Ratajczyk także śpiewała (fot. Wiktor Chicheł)

Czy trzeba być studentem/studentką Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, by śpiewać w Chórze Kameralnym Musica Viva tej uczelni?

Nie, nie trzeba. Ja jestem byłą studentką pana prof. Gendeckiego z Akademii Muzycznej i zazwyczaj w ramach praktyki idzie się do chóru swojego profesora z kierunku studiów, i tak dołączyłam do chóru Musica Viva.

Czyli cała Wasza trójka, która dzisiaj występowała, to dyrygenci po studiach, którzy są na takich praktykach?

Tak, ale to już nie są praktyki. One kończą się po pół roku czy roku i następnie to od nas zależy, czy chcemy zostać w zespole, czy nie. Ja podjęłam taką decyzję, że zostaję i dalej się rozwijam pod skrzydłami profesora. Tak samo zrobiła Dominika Nakielna, a Dominik Zimny też studiuje u profesora, ale domyślam się, że też skończył praktyki, więc to już jest takie prawdziwe śpiewanie w zespole, a w ramach praktyk. To jest już pasja i chęć bycia w tym środowisku.

Img 8413
(fot. Wiktor Chicheł)

W takim składzie śpiewacie już od dawna czy jednak artyści stale się zmieniają i trzeba cały czas się zgrywać?

Chóry akademickie maja taka specyfikę, że co roku jest nowy nabór i dołącza kilka nowych osób, które są wcześniej przesłuchiwane przez pana Przemysława Czekałę i przez naszego pana dyrygenta prof. Marka Gendeckiego. Te osoby później uczą się śpiewu razem z nami. Skład, odkąd ja śpiewam w tym zespole, to będzie 3. rok, mocno się nie zmienił, dużo jest tych samych osób. Jednak nowi członkowie szybko rozwijają się razem z nami.

Jak długo przygotowujecie się do takich koncertów?

Mamy dwie próby tygodniowo po dwie godziny. Standardowy układ to jest: poniedziałek i środa od 19 do 21. Dodatkowo próby przed koncertem z rozśpiewaniem. Występów mamy sporo w ciągu roku. Są to koncerty o różnej tematyce – wśród nich jest koncert w ramach Grand Prix polskiej chóralistyki, koncerty pasyjne czy koncerty na Dzień Kobiet. Każdy koncert goni drugi koncert, to znaczy przygotowujemy się do jednego – miesiąc czy dwa. W październiku zaczynamy próby i na końcu listopada już pojawiają się występy. Kiedy jeden się odbędzie, to już przygotowujemy się do kolejnego, a w styczniu mamy dodatkowo „maraton” kolędowania. Myślę, że właśnie miesiąc, dwa to jest ten czas intensywnej pracy. Jest to też repertuar nie do końca nowy, ponieważ część utworów jest zeszłoroczna. Tym sposobem część składu zna już te piosenki i ta praca też idzie szybciej.

Img 8406
Ukłon po zakończonej dyrygenturze (fot. Wiktor Chicheł)

Czy kolędy posiadają jakąś specyfikę, czy nie odbiegają jakoś od innych utworów, które wykonujecie?

Pan Marek Gendecki jest dyrygentem, który bardzo lubi wprowadzać świeży powiew nowej muzyki, że tak powiem – tradycyjnej. Takiej właśnie, jak te kolędy na tym koncercie, gdzie można było usłyszeć kilka tych mniej popularnych. Generalnie śpiewamy opracowania współczesnych kompozytorów czy też te ciekawe, które różnią się od tych popularnych. Jest to pewne urozmaicenie tego, co śpiewamy w domach, na wigilię – inne, niż te tradycyjne kolędy, które znamy na wylot. Później możemy pójść na taki koncert i usłyszeć niby to samo, ale tak naprawdę coś innego. Myślę, że jest to ciekawe i dla słuchacza, i dla wykonującego.

Img 8407
(fot. Wiktor Chicheł)

Zostaw komentarz