Piłkarze Pogoni rozczarowali kibiców
Stawką sobotniego spotkania było przysłowiowych sześć punktów, bowiem przed starciem oba zespoły miały na koncie po 14 „oczek”. Miejscowi liczyli na to, że wykorzystają atut własnego boiska i zwycięstwem pożegnają się z własnymi kibicami, a tymczasem zasłużenie wygrali goście.
Od początku widoczna była większa determinacja w szeregach przyjezdnych, którzy już w 2 minucie objęli prowadzenie. Miejscowi mieli pretensje do arbitra, bowiem zanim padł gol ich zdaniem faulowany był Piotr Prałat. Chwilę potem od utraty bramki Pogoń uratował Marcin Lewandowski, który sparował zmierzającą w „okienko” piłkę na rzut rożny. W 15 minucie skapitulował jednak po raz drugi, bo goście poszli za ciosem i szybko podwyższyli. Gospodarze grali jakby byli sparaliżowani takim obrotem sprawy i praktycznie nie zagrażali. Raz tylko instynktownie piętką tuż nad poprzeczką strzelał Krzysztof Wieliński. Tymczasem przed przerwą kolejną bramkę zdobyli piłkarze z Mosiny i po pierwszej połowie był nokaut 3:0.
Na drugą Pogoń wyszła z zupełnie innym nastawieniem. W dziesięć minut miejscowi zdziałali więcej niż w pierwszej części. W 55 minucie faulowany w polu karnym był Kamil Galusik, a „jedenastkę” na bramkę zamienił Maciej Słowik. Wydawało się, że gol ten doda wiatru w żagle gospodarzom. Przez chwilę tak było. Goście umiejętnie odpierali jednak ataki i wyprowadzali groźne kontry. Po jednej z nich „zamknęli” definitywnie wynik spotkania. Czwartym golem przypieczętowali zwycięstwo i mimo iż kończyli mecz w dziesiątkę (po czerwonej kartce za dwie żółte), to dopisali cenne trzy punkty.
– Mosina była dziś zespołem lepszym – przyznał trener Marcin Tomaszewski. – To kolejny mecz, w którym brakuje nam 5-6 zawodników i tego się nie oszuka. Niemniej mam pretensje do drużyny o brak zaangażowania. Nie miał kto dziś poderwać drużyny. W ofensywie byliśmy dziś całkowicie bezzębni – dodał.