|

Tego wypadku można było uniknąć. Katastrofa helikoptera

By mieć pełen wgląd na zaistniałą sytuację, trzeba sięgnąć po raport końcowy Komisji Badania Wypadków Lotniczych, która zajmowała się sprawą sprzed niemal 9 lat. Raport zawiera szczegółowe informacje dotyczące zdarzeń, które rozegrały się w niedalekim sąsiedztwie.

Fatalny powrót do domu

Berdychowski Kwiecien 2024

12 października 2013 roku, około godziny 10:26 pilot wraz z pasażerem wystartował śmigłowcem z terenu przygodnego w miejscowości Hermanów (powiat średzki). Ultralekki helikopter Enstrom 280FX udawał się w drogę powrotną na lądowisko przyzakładowe w miejscowości Międzychód – Bielsko.

Po przelocie przez ok. 730 m lotu po trasie od miejsca startu śmigłowiec zderzył się z ziemią w lesie pomiędzy wysokimi drzewami bez prędkości postępowej. W wyniku fatalnego zdarzenia 66-letni pilot i 64-letni pasażer ponieśli śmierć, natomiast śmigłowiec uległ zniszczeniu i częściowemu spaleniu.

Zanim służby dotarły na miejsce znaczna część helikoptera uległa spaleniu, a wraz z nim ciała dwóch osób, które podróżowały maszyną. Helikopter rozbił się w trudnodostępnym rejonie i dotarcie ratowników do miejsca tragedii zajęło im ponad pół godziny od otrzymaniu zgłoszenia.

–  Był to niewielki dwuosobowy śmigłowiec. Rozbił się w linii prostej od miejsca, w którym startował. Po upadku na ziemię maszyna zapaliła się – informował wówczas Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskich policjantów.

– Kiedy przyjechaliśmy na miejsce śmigłowiec dopalał się. Ciała są całkowicie spalone – mówił zaraz po wypadku rzecznik prasowy straży pożarnej w Środzie Wlkp. Radosław Pietrzyński. – Trudno wyrokować, dlaczego doszło do wypadku. Na razie zabezpieczyliśmy jego miejsce i czekamy na dalszy tok postępowania – dodał.

Komisja badająca wypadek ustaliła, że doszło do niego na skutek braku paliwa. To spowodowało wyłączenie się silnika i maszyna runęła na ziemię.

Tej tragedii można było uniknąć.

Śmigłowiec nie był tankowany

Przed niemal 9 laty, 11 października 2013 roku z prywatnego przedsiębiorstwa należącego do właściciela helikoptera wyprowadzono maszyną z hangaru. „Śmigłowiec w tym dniu nie był tankowany, a pracownicy wyznaczani do jego tankowania nie pamiętali kiedy ostatnio był tankowany, ze względu na sporadyczne loty właściciela, który w ostatnim czasie wykonywał około jednego lotu na miesiąc”. – czytamy w raporcie komisji. Natomiast w hangarze pozostały cztery 20-litrowe plastikowe kanistry z paliwem, które w zwyczaju pilot miał osobiście wkładać do bagażnika śmigłowca.

Około godziny 16.30 śmigłowiec wystartował, a niespełna pół godziny później był już na miejscu w Hermanowie, gdzie odbywał się doroczny zjazd koleżeński absolwentów, Wydziału Maszyn Roboczych i Pojazdów Politechniki Poznańskiej rocznika 1973.

Następnego dnia około godziny 10 zaplanowano odlot z Hermanowa w kierunku przedsiębiorstwa MARBO-PUR w Międzychodzie-Bielsku.

Według procedury zawartej w IUwL śmigłowca pkt. E nakazuje wykonanie przed startem sprawdzenie ilości paliwa. W śmigłowcu Enstrom 280FX ilość paliwa wskazywana jest na elektrycznym wskaźniku analogowym natomiast brak jest lampki sygnalizującej rezerwę paliwa” – podaje raport. Czy pilot sprawdził ile pozostało paliwa w maszynie? Odpowiedzi na to pytanie nie ma, gdyż dokumentacja i dzienniki pokładowe uległy spaleniu. Komisja nie była w stanie ustalić i stwierdzić, czy była ona prowadzona na bieżąco, bez odchyleń od obowiązujących zasad.

Więcej znajdziesz w czwartkowym e-wydaniu!

Zamów dostęp do cyfrowego wydania już teraz!