|||

Mężczyźni z Wieszczyczyna dbają o zabytkowy zegar z wieży miejscowego kościoła

Img 4918
Sławomir Toniński i Leszek Nadolny przy mechanizmie zegara (fot. Wiktor Chicheł)

Dwóch mieszkańców wsi, Sławomir Toniński i Leszek Nadolny, co tydzień nakręca zabytkowy zegar na wieży kościoła pw. św. Rocha w Wieszczyczynie. Miałem okazję poznać tę dobrowolną pracę “od kuchni”.

Trochę historii

Berdychowski Kwiecien 2024

Jeszcze w lipcu otrzymałem propozycję zwiedzenia wieży świątyni katolickiej w Wieszczyczynie i zobaczenia jak się nakręca zegar tam umieszczony. Kościół św. Rocha jest neorenesansową budowlą z 1908 roku z wysoką wieżą zwieńczoną hełmem z dwoma dzwonami z 1681. Wcześniejsza drewniana świątynia z 1404 roku spłonęła 30 marca 1906. Nad kruchtą znajduje się wspomniana czterokondygnacyjna barokowa wieża, na której zamontowano zegar. Był on nieużytkowany przez kilkadziesiąt lat, a w latach Polski Ludowej nieprawidłowo zakonserwowano jego mechanizm, że w 2012 r., kiedy bohaterowie tego tekstu Sławomir Toniński i Leszek Nadolny, przy aprobacie ówczesnego ks. proboszcza Wojciecha Morasza, zajęli się przywróceniem zegara do świetności – cała operacja nie należała do najłatwiejszych. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie i od dwunastu lat niemiecki czasomierz z 1908 roku wyprodukowany przez firmę A. Eppner & Co., G. m. b. H. z Silberbergu (Srebrnej Góry) może cieszyć mieszkańców, a szczególnie parafian z Wieszczyczyna. 

Zwiedzanie kościoła

Wracając do zwiedzania, z mężczyznami i znajomymi umówiliśmy się w sobotni, słoneczny dzień przed godz. 14.00 przy kościele, ponieważ zegar trzeba nastawić o pełnej godzinie raz w tygodniu. Droga na piętro, gdzie umieszczono mechanizm, prowadziła przez kilkadziesiąt schodów drewnianych i metalowych o bardzo różnym stopniu nachylenia, więc czasem wejście wymagało dużego nakładu energii oraz skupienia. Dużą ciekawostką, a zarazem atrakcją była możliwość zobaczenia budowy sklepień sufitu świątyni od góry, ponieważ przez całą długość nawy głównej prowadziła drewniana belka, po której można było przejść i przyjrzeć się pięknu tej budowli. Zobaczenie budowy kościoła z takiej perspektywy nie zdarza się zbyt często. Widok robił spore wrażenie. Piętro przed zegarem mieszczą się cztery zabytkowe dzwony, które są pięknie zdobione, a także podpisane przez fundatorów. Ponadto widać od środka upływ czasu i wytarcia od działania.

Po dotarciu na miejsce, czyli przedostatnie piętro wieży, mieliśmy okazję zobaczyć mieszkańców Wieszczyczyna w akcji. Cały proces nastawiania trwa kilka minut, lecz jest dla laika dość skomplikowany, ponieważ trzeba wiedzieć, kiedy i jak zakręcić korbką, spuścić odważnik, a także znać prawidłowy ruch mechanizmu zegara. Miałem możliwość obejrzenia całego mechanizmu czasomierza wraz z ruchem elementów, które przesuwają wskazówki. Panowie pokazali oprócz tego wiele ciekawostek wypisanych na maszynie oraz od wewnętrznej strony drewnianego obudowania. Można się właśnie z nich dowiedzieć o producencie i roku powstania zegary i kiedy były przeprowadzane naprawy: 7 grudnia 1943 z podpisem Wyrzykiewicz (czyli podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej) oraz 15 września 2012 r. z podpisem Ratajczak Kazimierz, Dolsk. Żeby zrozumieć jakie to jest poświęcenie dla obu panów, muszę zaznaczyć, iż w czasie wakacji jeden zostaje na miejscu, a drugi wyjeżdża i w czasie nastawiania zegara są na tzw. łączach. Sławomir i Leszek bardzo poważnie traktują swoją “misję”. Ponadto są odpowiedzialni za wzmocnienia niektórych dzwonów, których belki trzymające zaczęły pękać. Jedynie obawiają się czy w przyszłości będzie miał kto kontynuować ich służbę.

Na zakończenie wizyty porozmawiałem z obecnym ks. proboszczem Szymonem Nowickim, który przychodząc do parafii w czasie pandemii w 2020 r., zastał tę praktykę działającą już kilka lat.

To był bardzo ciężki okres, ponieważ nie miałem możliwości bezpośredniego kontaktu z większością parafian ze względu na ograniczenia pandemiczne. […] Kiedy dowiedziałem się, co panowie robią od kilku lat, byłem zadowolony, że moi nowi parafianie są tak zaangażowani w życie swojej wspólnoty. […] Wcześniej z działalnością starego mechanizmu zegara, miałem tylko do czynienia w poznańskiej farze – powiedział kapłan.

O producencie zegara 

Edward Eppner był dziewiętnastowiecznym mistrzem zegarmistrzowskim, który pochodził z rodziny o tradycjach związanych z jego zawodem. Brat Edwarda, Albert, był nadwornym zegarmistrzem na pruskim dworze cesarskim. Jako młody człowiek, Edward pragnął założyć fabrykę zegarków. Po pierwszym nieudanych biznesach, za namową przyjaciela, burmistrza Halle, Eppner zawędrował na Śląsk w celu rozwoju swojego interesu. Wybór okazał się na tyle dobry, że region ten w owym czasie kusił dostępem do surowców oraz nadmiarem siły roboczej. 

Założeniem fabryki Eppnera nie była głównie produkcja zegarów wieżowych, lecz zegarków kieszonkowych oraz czasomierzy domowych i okrętowych, które Eppner produkował już w poprzednich zakładach. Jednakże z czasem produkcja zegarów wieżowych stała się jednym z najważniejszych filarów utrzymujących firmę.

Małe miasteczko Wleń (niem. Lähn) w Prowincji Śląskiej okazało się miejscem, którego Eppner poszukiwał – region o ogromnym niewykorzystanym potencjale ludzkim i gospodarczym, pozostałym po upadku przemysłu włókienniczego. W 1850 roku mistrz zegarmistrzostwa ruszył z produkcją mechanizmów do zegarków i zegarów, zatrudniając kilku robotników, których liczba w następnych latach systematycznie wzrastała. Edward Eppner sprawnie zarządzał swoją fabryką. Gorącymi zwolennikami tegoż producenta była nie tylko lokalna elita, ale i sam cesarz Fryderyk Wilhelm IV, który zakupywał Eppnerowskie wyroby.

Niestety szczęśliwe lata Eppnerowskiej fabryki trwały krótko. Konkurencyjność wyrobów nowych fabryk: Carla Weissa czy zgorzeleckiej lub jeleniogórskiej fabryki zegarów sprawiła, że w rejonie Wlenia podaż stawał się większy niż popyt. W związku z tym właściciel podjął najprawdopodobniej w 1867 lub 1868 roku decyzję o przeprowadzce zakładu do Srebrnej Góry (niem. Silberberg), która to zakończyła się w 1872 roku.

Przeprowadzka okazała się dobra dla samej fabryki, gdyż działała ona w murach dawnej srebrnogórskiej twierdzy (Festung Silberberg) do II wojny światowej, mimo I wojny światowej, kiedy to część twierdzy ponownie wykorzystano na potrzeby militarne; upadku gospodarczego i przewrotu politycznego w Niemczech po przegranej w 1918 roku oraz światowego kryzysu ekonomicznego w 1929 roku i latach następnych, kiedy wiele innych śląskich przedsiębiorstw upadło lub przechodziło poważne trudności. Srebrnogórska fabryka skupiła się na produkcji zegarów wieżowych i mechanizmów zegarowych, które do dziś możemy spotkać w Rybniku czy we Wrocławiu. W tym czasie fabryka sygnowała się logiem „A. Eppner Sillberberg Bez. Breslau”. Najciekawszymi i najpopularniejszymi wyrobami tegoż producenta były wieżowe zegary kwadransowe, jednak produkowano także uboższe wersje. Zegary te miały szkielety w kształcie kwadratu z wystającym w górę mocowaniem dla kotwicy i koła wychwytowego, natomiast regulatory wiatrakowe znajdywały się w dolnej części mechanizmu.

(fot. Wiktor Chicheł)