Hubert Komorowski walczy o swoje marzenia – celem Paryż!

W Zduńskiej Woli wywalczył kolejny medal Mistrzostw Polski w Parakolarstwie. Wciąż jednak brakuje mu upragnionego złota. 35-latek ze Śremu marzy o nowym rowerze, którym będzie mógł spełniać marzenia. Mierzy wysoko. Chce zakwalifikować się na Paraolimpiadę w Paryżu. Mowa o Hubercie Komorowskim.
Gratulacje. Za Tobą kolejne Mistrzostwa Polski, w których regularnie już zdobywasz medal i stajesz na podium. Wiem jednak, że mimo to jest jednak niedosyt. Dlaczego?
– Zgadza się, dziękuję. W sobotę dobrze poszło mi w jeździe indywidualnej na czas. Czułem się bardzo dobrze, ale do złota zabrakło niespełna minutę, bo do zwycięzcy straciłem 37 sekund. Nad trzecim miałem z kolei 8 minut przewagi, także moc była. Drugiego dnia mistrzostw walczyłem ze startu wspólnego i czułem się na siłach, by bić się o złoto. Była na to duża szansa. Do 25 kilometra jechałem we dwójkę łeb w łeb z Piotrem Kacarskim. Wydawało się, że walka o tytuł rozstrzygnie się na ostatnich metrach, a tymczasem 15 km przed metą defekt sprawił, że musiałem zejść z trasy. Szkoda, bo wciąż brakuje mi tego upragnionego złota.
Które to było Twoje podejście?
– Po raz trzeci startowałem w imprezie rangi Mistrzostw Polski. W debiucie wywalczyłem brąz i srebro, rok temu zdobyłem podwójne wicemistrzostwo no i teraz do tej kolekcji dołożyłem srebrny krążek, ale niedosyt jest bo drugie miejsce było niezagrożone, a wiem, że byłem w stanie powalczyć o złoto. Niemniej nie poddaję się i za rok znów podejmę rękawicę.
Reklama

Jesteś w kadrze Polski, z którą w tym roku zaliczyłeś także kilka zawodów międzynarodowych. Gdzie startowałeś i jakie wyniki osiągałeś?
– Tak, reprezentowałem kraj i miasto za granicą w trzech zawodach z cyklu Puchar Świata. We Włoszech byłem ósmy w „czasówce” i dziewiąty w wyścigu ze startu wspólnego. Potem startowałem w Belgii, gdzie niewiele zabrakło do podium, bo zająłem piąte miejsce w wyścigu i uzyskałem dziesiąty czas w jeździe indywidualnej. Był jeszcze Puchar Świata w Stanach Zjednoczonych, gdzie także byłem pod koniec pierwszej dziesiątki.
Kto finansuje te Twoje wszystkie wyprawy?
– Jeżeli chodzi o wyloty zagraniczne to opłaca to Polski Związek Sportów Niepełnosprawnych „Start”, a jeśli chodzi o starty krajowe, to muszę to pokrywać z własnej kieszeni. Nie ukrywam, że bez sponsorów jest ciężko.
Kiedy rozmawialiśmy rok temu, także po Mistrzostwach Polski, mówiłeś, że aby osiągać jeszcze lepsze wyniki musisz zainwestować w lepszy, lżejszy rower. Wiem jednak, że wciąż „śmigasz” tym „zabytkowym”. Jak wygląda sytuacja w tym temacie?
– Póki co nic się nie zmieniło. Zrobiłem zrzutkę, starałem się pozyskać jakichś sponsorów, wysłałem sporo pism do śremskich firm, ale niestety bez odzewu. Zdaję sobie sprawę, że czasy są ciężkie, ale fajnie jakby znalazł się jakiś przedsiębiorca, który zaoferowałby pomoc i chciałby mnie wesprzeć. Niemniej jestem po rozmowie z burmistrzem Adamem Lewandowskim i pojawiło się tzw. światełko w ciemnym tunelu. Burmistrz obiecał pomóc i ma pomysł jak zdobyć środki, abym mógł w końcu rywalizować z innymi jak równy z równym, tj. na nowocześniejszym i dużo lżejszym rowerze. Adam Lewandowski zamierza zjednoczyć siły i poprosić śremskie spółki o sfinansowanie tego roweru.

Jaki jest koszt takiego roweru?
– Do tej pory cały czas startuję na moim aluminiowym, a dążę do tego, aby przesiąść się na dużo lżejszy karbonowy. To pozwoli mi osiągać większe szybkości i lepsze czasy. Różnica jest taka, że jak teraz jadę pod górkę to w porównaniu do karbonowego to różnica jest taka, jakbym miał doczepione dwa pięciolitrowe baniaki wody. Tam są już przerzutki elektroniczne na bluetooth, a ja mam stare na linki. Jak byłem teraz we Włoszek i oglądali mój rower przed weryfikacją, to Włosi żartowali, że powinien już mieć żółte blachy. Śmiałem się i żartowałem, że startował w Wyścigu Pokoju. Włosi z kolei mówili, że jak już go będę sprzedawał, to jako zabytek, a z nalepką i certyfikacją UCI będzie wart tyle co karbon. Co do kosztów, to nowy to wydatek rzędu 50-60 tysięcy złotych. Z tym, że musiałby on być robiony na zamówienie specjalnie pode mnie, a wówczas musiałbym czekać około roku. Jestem już po słowie z Rafałem Wilkiem. Trzykrotny mistrz paraolimpijski z Londynu i Rio zaoferował mi na sprzedaż swój sprawdzony. Będę go mógł mieć od ręki za 20 tysięcy złotych.
W tym roku zakończyłeś już starty, ale to nie znaczy, że będziesz teraz odpoczywał.
– W żadnym wypadku, zaraz po rozmowie wskakuję na rower i jadę robić trening. Zimą czekają mnie przygotowania do nowego sezonu, w tym dwa wyjazdy na obozy z kadrą. Są one o tyle ważne, że przede mną w nowym roku starty w cyklu trzech zawodów Pucharu Świata. One zadecydują, raz czy dalej będę w kadrze Polski, a dwa czy będę miał szanse, aby zakwalifikować się i polecieć na Paraolimpiadę do Paryża. To mój cel i jednocześnie marzenie. Mam dużą motywację, bo jest o co walczyć. Bez nowego roweru nie ma jednak o czym myśleć, dlatego ważne jest, abym miał go jeszcze w tym roku i na nim rozpoczął przygotowania.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.