Śmigus-dyngus może słono kosztować…

fot. pixabay/Polewanie wodą sprzyjało płodności, dlatego też oblewano głównie panny na wydaniu

Śmigus-dyngus to jedna z najpopularniejszych tradycji wielkanocnych. Tradycyjny lany poniedziałek zaczyna niestety odchodzić do lamusa. Dlaczego tak się dzieje?

Lany poniedziałek. Tradycja czy chuligaństwo?

Berdychowski Kwiecien 2024

Śmigus-dyngus wypada zawsze w wielkanocny poniedziałek, czyli w drugi dzień świąt. Geneza wielkanocnego zwyczaju wiąże się z kulturą Słowian, którzy w ten sposób chcieli pożegnać zimę i powitać wiosnę.

Według słowiańskich wierzeń polewanie wodą sprzyjało płodności, dlatego też oblewano głównie panny na wydaniu. Tym też sposobem wielkanocne obrządki zyskały wymiar matrymonialny.

W niektórych regionach kraju ustalono nawet, że panny mają prawo do rewanżu, czyli oblewania wodą kawalerów w środę wielkanocną.

Pierwotnie zwyczaj ten praktykowany był głównie na wsiach, z czasem tradycja zawitała również do miast. Zdarzało się, że każde wyjście z domu wiązało się z koniecznością zmiany ubrania. W ruch szły dzbanki, butelki, a nawet wiadra. „Śmigusowe” bandy czyhały na przechodniów w bramach, obficie polewając ich wodą. Niestety, zdarzało się, że nie miało to nic wspólnego z kultywowaniem tradycji, przypominając bardziej chuligańskie wybryki.

Tradycja, wykroczenie czy przestępstwo?

Śmigus-dyngus to zabawna i wesoła tradycja. Oczywiście pod warunkiem, że polewający zachowają zdrowy rozsądek i zadbają o to, by nie wyrządzić niepotrzebnych szkód. Polewanie powinno być symboliczne. W przeciwnym razie będzie to wykroczenie, za które sprawca może otrzymać nawet mandat karny do 500 zł.

Z konsekwencjami prawnymi powinny liczyć się również osoby dopuszczające się nieobyczajnego wybryku. Zgodnie z art. 140 kw. „Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany”. Przykładem może być tutaj polewanie osób korzystających z komunikacji publicznej czy rzucanie balonami z wodą w przejeżdżające pojazdy.

Jeżeli sprawa trafi na sądową wokandę, konsekwencje mogą okazać się jeszcze bardziej dotkliwe. Sąd może wobec winnego orzec karę aresztu, ograniczenia wolności lub karę grzywy nawet do 5 000 zł.

W skrajnych przypadkach nieodpowiednie zachowanie może zostać zakwalifikowane jako przestępstwo określone w art. 217 kk polegające na naruszeniu nietykalności cielesnej, za co można nawet trafić na rok do więzienia.

Ponadto, jeśli podczas śmigusa-dyngusa ktoś uszkodzi innej osobie telefon, tablet czy też inny sprzęt, może zostać zobligowany do pokrycia strat finansowych. Jeśli polewana osoba nie zdąży na autobus czy pociąg – sprawca będzie musiał opłacić kolejny bilet. Warto zatem celebrować tę tradycję z głową.