||

Czy Polacy powinni świętować „Dzień Zwycięstwa” czy „Zakończenie II wojny światowej”?

D121e9d3 8ba6 4bed 9c0b F9417523eb02
Parada zwycięstwa w Londynie - zamordowani przez komunistów Żołnierze Wyklęci (fot. Wiktor Chicheł)

W czasach komunistycznych Polacy musieli obchodzić Dzień Zwycięstwa 9 maja, czyli datę uznawaną przez Sowietów za koniec II wojny i pokonanie faszystów niemieckich. W III RP jednak za dużo się nie zmieniło i zmieniono obchody na datę 8 maja, czyli tę uznawaną przez Aliantów zachodnich. Jednak czy wojna dla Polaków zakończyła się w tych terminach? Odzyskaliśmy wolność i niepodległe państwo? Byliśmy w „obozie zwycięzców” i pertraktujący traktaty pokojowe jak po I wojnie światowej w Wersalu? Warto przeanalizować te sprawy, ponieważ mało kto zadaje sobie takie pytania, a wiadomo, iż fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki.

Podejmując ten temat przypomnijmy sobie o ofiarach sowietów i ich polskich czy żydowskich (30-40% wyższych oficerów bezpieki według prof. Szwagrzyka) kolaborantów. Przecież z powodu nie dostarczenia w terminie kontyngentów do obozów pracy trafiło ok. 500 000 ludzi. Przez UBecję byli mordowani bohaterowie podziemia antykomunistycznego, których zwiemy Żołnierzami Wyklętymi. Ci ludzie nie złożyli broni, ponieważ byli wierni przysiędze Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polsce, którą składali jeszcze przed wybuchem II wojny lub w czasie okupacji. Ostatni z nich byli likwidowani aż do końca lat 60-tych (sic!). To byli żołnierze wierni Rządowi Londyńskiemu, czyli jedynym polskim władzom, ponieważ ci z Lublina to byli tylko uzurpatorzy. W tym aspekcie warto przytoczyć zbrodniarza Józefa Stalina, który powiedział do kierownictwa Polskiej Partii Robotniczej w 1944 roku tak:

„Gdyby nie było Armii Czerwonej – to przez tydzień was nie byłoby”.

Czy potrzebujemy coś więcej? A No tak, nie zapominajmy o Towarzyszu Wiesławie! Władysław Gomułka powiedział w maju 1945 roku podobnie:

„Nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej”.

Gdyby nie Sowieci, Polska by mogła być normalnym, suwerennym i niepodległym państwem jak np. Austria po 45’ roku.

A jak wyglądała ta sowiecka wolność dobitnie ukazuje Pismo Kazimierza Moczarskiego do Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego z 24 lutego 1955 r., które przytoczę tylko we fragmentach:

„W czasie Śledztwa prowadzonego przeciwko mnie na okoliczności mej rzekomej współpracy z Niemcami (inkryminowane mi rozpracowywanie lewicowców) zostałem – w okresie od 30 XI 1948 do 22 IX 1952 r. – poddany przez oficerów i podoficerów b. MBP […] czterdziestu dziewięciu następujacym rodzajom maltretacji i tortur”:

Bicie całego ciała („gdzie popadnie”):

  • policyjna patka gumowa;
  • drążkiem mosiężnym;
  • drutem. 

Wyrywanie włosów:

  • z wierzchniej części czaszki;
  • z piersi;
  • z krocza i z moszny. 

Przypalanie:

  • rozżarzonym papierosem okolic ust i oczu,
  • płomieniem – palców obu dłoni 

Inne:

  • miażdżenie palców obu rak między ołówkami;
  • miażdżenie palców stóp (wskakiwanie butami na stopy)
  • kłucie szpilką, stalówką itp. 
  • siedzenie na kancie stołka 
  • siedzenie na śrubie, która rani odbytnicę;
  • skuwanie rąk do tyłu automatycznymi kajdankami, tzw. amerykankami, oraz zrywanie siłą z przegubów tych kajdanek, które rzekomo nie chciały się otworzyć
  • „gimnastyka” – przysiady aż do omdlenia;
  • bieganie po schodach (20-30 minut) 

Rozważmy tez w inny sposób. Czy jeżeli ktoś wejdzie do mojego mieszkania i je zajmie, wraz ze wszystkim, co się w nim znajduje, to czy będę siedział bezsilnie? Odpowiedź jest prosta, nie. Właśnie takimi próbami walki z pierwszym okupantem (tylko przypomnę – Niemcy), było Państwo Podziemne i różne akcje konspiracyjne np. mały sabotaż. Jednak moje własne akcje i próby, nie okazały się skuteczne,  więc widząc to mój sąsiad postanowił mi „pomóc”. Wszedł do mojego domu, wyrzucił intruza, przy okazji niszcząc wiele elementów znajdujących się w moim domu, zabijając część domowników. Na samym końcu postanowił pozostać w moim domu. Czy jest, więc kimś lepszym od wcześniejszego intruza? W mojej opinii nie. 

Wszystkie najistotniejsze decyzje państwowe w PRL-u były zależne od Moskwy, wyniki wyborów były sfałszowane, panowała cenzura m.in. w wydawanych dziełach, ważne wątki historyczne np. Katyń były pomijane, zakłamywane i przypisywane innym (III Rzeszy). Zatem PRL był jedynie państwem marionetkowym, a nawet można mówić o dalszej okupacji,  tym razem sowieckiej, o tym świadczą np. procesy żołnierzy wyklętych, które najczęściej były publiczne. 

Na temat instalowania władzy komunistycznej w naszym mieście pisałem już w tym roku ze względu na rocznicę wejścia Armii Czerwonej do Śremu. 

„23 stycznia 1945. To nie było wyzwolenie, tylko władze stalinowskie, które dla zysku i kariery, w więzieniach zabijały Polskę”

Czy Polska była wolna w czasach PRL-u? Brak wolności słowa, strzelanie do strajkujących robotników, brutalne przesłuchania UB i później SB, czy to wszystko było oznaką wolności? Historyk, publicysta, ale także zwykły „Kowalski” nie powinien jedynie znać na pamięć suche fakty historyczne, lecz widzieć pewne zależności między nimi. Wyciągać z nich naukę i stawiać swój własny osąd na ich temat, biorąc jednocześnie pod uwagę inne powiązane z tym wydarzenia historyczne. Na podstawie wcześniej poruszonych kwestii moim zdaniem trzeba stwierdzić w tej sprawie, że 8 maja jest dla nas jedynie dniem kapitulacji III Rzeszy, nie zaś zwycięstwa (przynajmniej dla państw późniejszego Bloku Wschodniego).  

Ale zwróćmy jeszcze uwagę na jeden aspekt – Marsz Zwycięstwa w Londynie z 1946 roku – Polakom nie pozwolono wziąć w nim udział, by nie denerwować Stalina. Więc czy byliśmy w obozie zwycięzców? Alianci zachodni sprzedali nas Sowieciarzom podczas konferencji w Jałcie. Lewicowy prezydent USA Franklin Roosvelt był zachwycony „Uncle Joe”, jak pieszczotliwie nazywano Stalina, więc na co mogliśmy liczyć? Na Churchila, który jak to Brytyjczyk, patrzył tylko i wyłącznie interesami swojego kraju. A myśmy im pomogli obronić państwo w 1940 roku podczas Bitwy o Anglię… 

Przez wiele lat mówiono o tzw. wyzwoleniu przez Armię Czerwoną Polski z okupacji niemieckiej. Do dnia dzisiejszego lewica i postkomuniści świętują różne „dni wyzwolenia” czy „dni zwycięstwa”. Prawda jest taka, iż Sowieci przegonili stąd narodowych socjalistów, lecz zainstalowali własne władze i mimo że wielu polityków przedwojennych zasiadało w Radzie Narodowej, to i tak najwięcej do powiedzenia mieli bezpieczniacy przywiezieni tu z przysłowiowej „Moskwy”.

W rocznicę wydania memoriału do władz PRL polskich biskupów, na czele z Prymasem Wyszyńskim, tak jak oni, mówię stanowcze „Non possumus” dla celebracji tych obu dni! Polacy nie zakończyli walki 8 ani 9 maja. Żołnierze Wyklęci kontynuowali walkę i czekali na wybuch kolejnego konfliktu, nazywanego obecnie III wojną światową, którego się nigdy nie doczekali, ginąć w walce lub w dołach z wapnem…