Ucieczka z niemieckiego stalagu. Włodzimierz Kolanowski głównym bohaterem!
81 lat temu, 24 marca 1943 roku, 81 jeńców alianckich uciekło podziemnym tunelem ze Stalagu Luft III w Żaganiu. Wśród nich pierwsze skrzypce grał śremianin Włodzimierz Kolanowski.
Przedtem były różne nieudane próby uwolnienia się z obozu. Jednak po przybyciu do Żagania Rogera Bushella, powstał plan precyzyjnie zorganizowanej i masowej ucieczki z obozu. W przygotowaniach brało udział ok. 600 ludzi. Przygotowywali oni fałszywe dokumenty, cywilne ubrania, mapy i inne rzeczy przydatne podczas ucieczki. Pomagały w tym przedmioty przemycane w paczkach dostarczanych przez Czerwony Krzyż. Z polskich jeńców szczególnie dużą rolę w przygotowaniach do ucieczki odegrał porucznik Włodzimierz Kolanowski, który współkierował grupą sporządzającą mapy i zajmował się konstrukcją schodów do tuneli. Był on absolwentem śremskiego ogólniaka i zapalonym harcerzem. W czasie II wojny światowej latał samolotami i służył w Dywizjonie 301.
Przemyt do obozu organizowany był przez tajny ośrodek Wywiadu Armii USA w Forcie Hunt, Virginia, USA. W paczkach żywnościowych przemycano narzędzia, mapy, kompasy, niemiecką walutę, gotowe podrobione dokumenty, odbiorniki radiowe i aparaty fotograficzne. Jeńcy w listach do najbliższych przekazywali zaszyfrowane informacje o charakterze danych wywiadowczych. Informacje były zdobywane tak przez samych jeńców, wykonujących „krótkotrwałe ucieczki” jak i od wartowników niemieckich.
Aby zwiększyć szanse ucieczki planowano drążenie trzech tuneli, którym nadano nazwy „Tom”, „Dick” i „Harry”. Dwa pierwsze, położone w zachodniej części obozu, wydawały się najdogodniejszą drogą ucieczki. Jednak „Tom” został odkryty podczas jednej z rewizji, a wyjście z tunelu „Dick” w wyniku rozbudowy obozu znalazło się na terenie nowego sektora. Ostatnią szansą ucieczki pozostał 111 metrowy tunel „Harry”. Do jego budowy wykorzystano wszelkie możliwe materiały: deski z baraków i prycz, puszki i worki, z których zbudowano specjalną pompę dostarczającą powietrze. Gdy tunel był już gotowy, chęć ucieczki zgłosiło 500 osób. Zakładano, że zdoła uciec ok. 200, przeprowadzono więc losowanie. Ostatecznie uciekło 81 jeńców różnych narodowości, w tym sześciu Polaków.
W nocy z 24 na 25 marca 1944 roku uciekinierzy zebrali się w baraku, w którym znajdowało się wejście do tunelu. Okazało się wtedy, że tunel jest za krótki i kończy się przed linią lasu. Ponadto ogłoszony alarm lotniczy nie był na rękę uciekinierom planującym ucieczkę pociągiem. Pomimo to z tunelu zdążyło wydostać się 76 jeńców, zanim wartownicy zauważyli uciekinierów.
Masowa ucieczka jeńców wywołała furię Hitlera. W swojej siedzibie w Berchtesgaden 26 marca zwołał naradę, na której nakazał rozstrzelać wszystkich schwytanych jeńców a także komendanta obozu i strażników, którzy mieli wtedy służbę. Ostatecznie, po wstawiennictwie Hermanna Göringa, Wilhelma Keitla i innych oficerów, którzy obawiali się reperkusji alianckich po takim jawnym pogwałceniu konwencji genewskich, Hitler nakazał Himmlerowi egzekucję ponad połowy schwytanych jeńców. 27 marca szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Ernst Kaltenbrunner podpisał tzw. “rozkaz żagański” (Sagan-Befehl), w którym wydał następujące instrukcje:
„Po przesłuchaniu […] należy wywieźć w kierunku macierzystego obozu i w drodze rozstrzelać. Trzeba to uzasadnić próbą ucieczki lub stawianiem oporu. Nikt ze znajdujących się na liście nie może być ranny ani uratować się”.
Do pościgu za zbiegłymi jeńcami hitlerowskie Niemcy zaangażowały w ramach operacji „Grossfahndung” cały swój aparat policyjny, wojska lądowe, formacje SS, lotnictwo i marynarkę wojenną. W efekcie poszukiwań prawie wszyscy zbiegowie zostali ujęci.
Taki tragiczny los spotkał też Kolanowskiego. Wraz z towarzyszami został on przewieziony do Zgorzelca, gdzie został przesłuchany przez Wilhelma Scharpwinkela, szefa Gestapo z Wrocławia. 31 marca wraz z ośmioma innymi jeńcami został zabrany ze Zgorzelca przez gestapowców, którzy rzekomo mieli go odwieźć z powrotem do Żagania. 7 kilometrów za Iłową, w odludnym miejscu, koło skrzyżowania szosy ze Zgorzelca do Żagania z autostradą Berlin-Wrocław, konwój zatrzymał się “dla rozprostowania nóg”. W tym miejscu Scharpwinkel, jego podwładny Luchs i kilku innych gestapowców rozstrzelali z pistoletów maszynowych wszystkich więźniów. Oficjalnie podano, że zginęli oni podczas próby ucieczki. Aby zatrzeć ślady zbrodni, ciała jeszcze tego samego dnia spalono w krematorium na Cmentarzu Komunalnym w Legnicy. Prochy rozstrzelanych umieszczono w urnach, które przewieziono do Żagania. Później umieszczono je w pomniku, który jeńcy, za zgodą władz niemieckich, wznieśli na terenie obozu ku czci pomordowanych. Po wojnie, w 1948, prochy Włodzimierza Kolanowskiego i innych pomordowanych ekshumowano i ponownie pochowano na Cmentarzu Wspólnoty Brytyjskiej na Cytadeli w Poznaniu. Pośmiertnie Włodzimierz Kolanowski został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Ucieczka w pełni powiodła się tylko trzem lotnikom. Byli to Norwegowie Peter Bergsland i Jens Muller oraz Holender Bram van der Stok. Reszta uciekinierów została prędzej czy później schwytana. Na specjalny rozkaz Hitlera (tzw. Sagan-Befehl) wszyscy uciekinierzy mieli zostać rozstrzelani, lecz po interwencji Göringa ostatecznie zdecydowano się rozstrzelać pięćdziesięciu lotników.
W 2019 roku złożyłem wniosek do Stowarzyszenia Absolwentów LO o uhonorowanie Włodzimierza Kolanowskiego tytułem wybitnego absolwenta Liceum Ogólnokształcącego im. gen. Józefa Wybickiego w Śremie. Gdy wczesną wiosną tamtego roku brałem udział w konkursie o Wielkiej Ucieczce i przygotowywałem prezentację z informacjami o śremianinie, to od razu wpadłem na ten pomysł. Chciałbym przytoczyć właśnie to uzasadnienie z tego wniosku:
Włodzimierz Adam Kolanowski urodził się 11 sierpnia 1913 roku w Pawłowicach (pow. Leszno). Tam spędził swoją wczesna młodość, a także urodziły się jego siostry. Poprzez otrzymanie pracy na Psarskim przez ojca, rodzina Kolanowskich przeniosła się pod Śrem. W 1926 roku rozpoczął naukę w śremskim gimnazjum. Rok później wstąpił do 1 Drużyny Harcerskiej im. Przemysława oraz pełnił funkcję zastępowego w stopniu wywiadowcy. Jeździł na różne zloty skautowe. Był zapalonym rysownikiem i czasami ozdabiał graficznie co niektóre numery szkolnego „Pierwiosnka”. Maturę zdał w 1934 roku. W 1937 roku ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Z początkiem 1939 roku zgłosił się na kurs obserwatorów lotniczych do Dęblina. Stamtąd we wrześniu został ewakuowany do Rumunii. Podczas II wojny światowej służył w lotnictwie polskim na Zachodzie. Walczył w 301 Dywizjonie Bombowym „Ziemi Pomorskiej” jako porucznik-nawigator. Od lipca 1941 roku stacjonował on na lotnisku w Hemswell. W nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku samolot bombowy Wellington Mk IV nr Z1277 z oznaczeniem GR-Z, na którego pokładzie znajdował się Włodzimierz Kolanowski jako obserwator, brał udział w bombardowaniu Mannheim. Wracając niestety załoga wylądowała przez pomyłkę w Belgii na lotnisku w Maldegem w strefie okupacji niemieckiej. Zespół został aresztowany i Kolanowskiego pierwotnie umieszczono w Kriegsgefangen Stammlager der Luftwaffe 1 Barth. Następnie przeniesiono go do nowego Stalagu Luft III w Żaganiu. Szybko włączył się w konspirację obozową. Pod jego przewodnictwem zespół jeńców wykonał około 3000 kopii map ucieczki z obozu. Polak zajmował się także konstrukcją schodów wychodzących z tunelu. Był jednym z 200 uciekinierów ze Stalagu w nocy z 24 na 25 marca 1944 roku. Pierwszy dzień poza obozem udało Kolanowskiemu i kompanom przeżyć, jednak na drugi dzień zostali zatrzymani przez patrol Hitlerjugend, który zawiadomił Gestapo. Trafili do Zgorzelca, gdzie został przesłuchany przez niemiecką policję, a 31 marca mieli zostać przewiezieni do Wrocławia. Jednak na drodze w okolicach Iłowy Kolanowski wraz z 8 jeńcami został zamordowany. Żeby zakryć ślady zbrodni w Legnicy zostali skremowani. Na prośbę innych jeńców ze Stalagu ich prochy pochowano w obozie i wzniesiono pomnik. Po wojnie zostali ekshumowani i pochowano ich na brytyjskim cmentarzu na Cytadeli w Poznaniu.