Image
Z Mirosławem Piaseckim, kandydatem w wyborach do senatu, rozmawia Wiktor Chicheł/fot. arch. prywatne
  • Home
  • Aktualności
  • Uważa, że ludzie są już zniesmaczeni głosowaniem na duże frakcje polityczne

Uważa, że ludzie są już zniesmaczeni głosowaniem na duże frakcje polityczne

Co o tym sądzisz?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Z Mirosławem Piaseckim, kandydatem w wyborach do senatu, rozmawia Wiktor Chicheł


Berdychowski Kwiecien2 2024

Wiktor Chicheł: Dlaczego zdecydował się Pan kolejny raz wziąć udział w wyborach na Senatora RP?

Mirosław Piasecki: Powiem tak może, JOW nie jest zbawieniem dla polskiej polityki, ale przynajmniej ordynacja mieszana może wprowadzić pewne uporządkowanie, a przede wszystkim wprowadzenie odpowiedzialności polityka przed wyborcą. Nie wiem, czy redaktor zauważył, że nie startuję do sejmu. Za każdym razem startuję do senatu, właśnie dlatego, że tam są JOW-y. Tam obrazowana jest dojrzałość wyborców. Wyborca głosuje na osobę, nie głosuje na partię. No, chyba że jest skrajnie „wkręcony” w jedną, drugą, trzecią grupę partyjną. Ja generalnie staram się przedstawić obraz, że nie trzeba wybierać ugrupowania politycznego, a należy wybrać człowieka. Wtedy można rozgrzeszać go, z tego, co zrobił lub z tego, czego nie zrobił. Mimo że nie miałem jeszcze nigdy w życiu legitymacji ani posła, ani senatora, to i tak działałem, i nadal to robię dla społeczności lokalnej. Uważam, że takie wybory to bardzo dobre narzędzie, aby uświadomić wyborców, że mogą wybierać kandydata wśród swojej lokalnej społeczności.



Jak możemy zauważyć, poszerza Pan swoje grono wyborców i sztab. Sprawdziłem na stronie internetowej PKW w wyborach do sejmiku wojewódzkiego w 2018, otrzymała Pana lista 2.31 proc., z czego Pan 6906 głosów, a rok później w wyborach do senatu uzyskał Pan już 6.97 proc., czyli dwa razy więcej – 12847 głosów. Jednak zauważalne jest, iż najwięcej zdobywa Pan głosów w naszym powiecie, a im dalej od Śremu, tym gorzej. Widać, że wyborcy stawiają na „swoich”.

To są niestety stare naleciałości. Ja się cieszę, że dużo młodych ludzi zaczyna politykę traktować po swojemu, czyli z pełną świadomością i jest takich osób coraz więcej, które zaczynają naprawdę dość głęboko wnikać, kim jest dany kandydat. Głosowanie na lokalnych kandydatów to również JOW, ludzie są już zniesmaczeni głosowaniem na duże frakcje polityczne, które docelowo ostatecznie tak nic im nie dają. Szukają swoich, że tak powiem wybrańców, którzy będą ich reprezentowali, ale też będą ponosili odpowiedzialność za to, czy się w terenie pokażą, czy nie. Od lat zaobserwować można to, że najczęściej polityków „warszawskich”, mówiąc tak kolokwialnie, możemy spotkać w regionie trzy miesiące przed wyborami. To nikogo nie dziwi i to mnie przeraża.

Ma Pan łatkę „kukizowca” wśród ludzi z naszego regionu, tym bardziej w Śremie czy w całym powiecie. Dodatkowo przez ostatnie sojusze Pawła Kukiza z Prawem i Sprawiedliwością może być Panu przypisana dodatkowo łatka tzw. Pisowca, mimo że Pan startuje jako niezależny kandydat. Jaki ma Pan sposób, by pokazać właśnie tę niezależność, a patrząc na listy kandydatów, mamy też kandydata z partii rządzącej?

Teraz rozmawiamy w trochę dziwny sposób, bo równie dobrze mogę powiedzieć, że Winnicki czy Wilk też są „pisowcami”, gdyż od 2015 roku byli posłami Kukiz`15.

To prawda, ale ja nie mówię, to co ja uważam, tylko to, co dużo osób twierdzi.

Tylko ja mówię, że w takim razie ktoś jest w jakiegoś rodzaju obłędzie, bo poseł Winnicki, poseł Wilk, przecież to są byli posłowie Kukiz 15’. No i ktoś teraz zacznie robić jakąś wrogą propagandę i na złość nazywać ich kukizowcami, a nawet „pisiorami” (śmiech). Wie Pan co, wiele osób sobie, że tak powiem, wyciera „cztery litery” Pawłem, ale trzeba powiedzieć jedno – zaraz po prof. Przystawie, to właśnie Kukiz jest jednym z największych orędowników JOW w tym kraju. Tak, że wie Pan redaktor, wszystkie akcje referendalne czy akcje związane ze zmianą ordynacji i inne jeszcze rzeczy, to można powiedzieć, że nagłaśniał te rzeczy właśnie Paweł. Co lepsze, on jako pierwszy polityk w Polsce dał możliwość zaistnienia w polityce osobom, które nie wywodzą się z klanów partyjnych, otwierając im drzwi…

Zostając przy temacie Pawła Kukiza, chciałbym zapytać, co Pan będzie w stanie załatwić dla naszego regionu, kiedy zostałby Pan senatorem, wiedząc, że ma Pan pewne znajomości, także w kręgach rządowych, a wszystko na to wskazuje, iż będzie kolejna kadencja rządów Zjednoczonej Prawicy? Widzieliśmy Pana zdjęcie ze spotkania z wiceministrem dr. Rzymkowskim, a także ma Pan te bardzo dobre kontakty z Pawłem Kukizem.

Nigdy tych kontaktów nie wykorzystywałem do celów prywatnych, pomimo to, że z Tomaszem przyjaźnimy się od 8 lat, z Pawłem także ponad 8 lat. Zawsze to były działania stricte merytoryczne dla lokalnych społeczności. Owszem nie wszystko zawsze dało się zrobić. Wiele ważnych tematów jest poruszonych w ministerstwie edukacji m.in. też budowa Instytutu w Koninie, który mógłby też swoje filie otwierać w innych powiatach, ale nie chcę na razie wychodzić przed szereg i poczekać na „po wyborach”. Przede wszystkim „co bym chciał?”. To nie jest tak. Od 8 lat jestem społecznikiem, społecznym asystentem posła i ludzie przychodzą z różnymi problemami i to jako przedsiębiorcy, małżeństwa czy młodzi ludzie. Każdy ma jakiś problem. Nie zawsze to wychodzi, bo mam tylko legitymację asystenta i pomagam tym osobom w zakresie, jakim mogę. Niosę pomoc klubom sportowym czy przedsiębiorcom i można by było zrobić z tego większy pożytek, gdybym zdobył mandat.

Zanim przejdziemy do pomysłów, postulatów na przyszłość, chciałbym zapytać, co Pan zrobił, czym mógłby się Pan pochwalić, jeśli chodzi o pracę dla regionu?

Odpowiedź na to pytanie i kolejne można znaleźć w najnowszym papierowym wydaniu Tygodnia Ziemi Śremskiej (w sklepach od 5 października) lub w e-wydaniu.

Zostaw komentarz