Marsz 4 czerwca. Do Warszawy pojechali mieszkańcy ziemi śremskiej. Z jakim przesłaniem?
W niedzielę, 4 czerwca w Warszawie odbyło się wielkie święto demokracji. Przez stolicę przelało się morze ludzi. Młodych, w średnim wieku i seniorów. Media podają, że mogło być nawet pół miliona demonstrujących. A wśród nich kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców ziemi śremskiej. Dlaczego zdecydowali się na udział w „marszu 4 czerwca”? Co nimi kierowało? O to pytałam podczas całej wyprawy. Towarzyszyłam uczestnikom od wczesnych godzin porannych aż po zmierzch.
Reklama
O tym, że grupa mieszkańców ziemi śremskiej wybiera się na marsz 4 czerwca, dowiedziałam się kilka tygodni temu. W głowie pojawiła się myśl, że szykuje się ważne dla Polaków wydarzenie. Chciałam być tuż obok. Ciekawiło mnie, co skłoniło uczestników do wzięcia udziału w demonstracji. Lubię być w centrum ważnych dla społeczeństwa wydarzeń. I nie żałuję, bowiem spotkałam wiele ciekawych osób i poznałam równie wiele interesujących spojrzeń na otaczającą nas rzeczywistość. Ale wróćmy do początku…
Lokalnym organizatorem wyjazdu grupy mieszkańców ziemi śremskiej i ziemi średzkiej był Piotr Ruta. Mimo początkowych wątpliwości, zgodził się mnie zabrać na pokład. Grupa do Warszawy podróżowała wynajętym przez organizatora marszu autobusem. Zbiórka przed wyjazdem była dość wcześnie – 5.30 rano. Przypomnę, że marsz miał wystartować z placu Na Rozdrożu o godz.12.00. Ale do tego jeszcze wrócę…
Mimo wczesnej pobudki, uczestnicy wyjazdu byli bardzo ożywieni. W powietrzu czuć było pozytywne emocje, ale również pewną niepewność. – Ciekawe jak to będzie wyglądało na miejscu? – zastanawiali się uczestnicy.
Ja z kolei postanowiłam zapytać ich o powody, dla których gotowi byli poświęcić piękną słoneczną niedzielę? Co nimi kierowało? Okazało się, że mają dość! Czego?
O tym przeczytacie w najnowszym papierowym wydaniu Tygodnia Ziemi Śremskiej, który wyjątkowo pojawi się w środę, 7 czerwca. Można także kupić e-wydanie w naszym sklepie.
Tymczasem zapraszamy do naszej galerii.