Traktat Wersalski z 28 czerwca 1919 – właściwe „święto niepodległości” dla Wielkopolan
105 lat temu, 28 czerwca 1919 r. w Wersalu pod Paryżem w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej traktat pokojowy po I wojnie światowej podpisało dwóch mężów stanu: Ignacy Jan Paderewski i Roman Stanisław Dmowski. To ten akt prawny potwierdził niepodległość Polski, ale także wyznaczył m.in. jej zachodnie granice. Dmowski w swoich wspomnieniach doceniał w Walce o Wielkopolskę w Stanach Zjednoczonych śremianina Stanisława Zwierzchowskiego.
W Polsce obchodzimy Święto Niepodległości 11 listopada, kiedy w 1918 roku Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu władzę wojskową, lecz dla Polski nie oznaczało tak naprawdę nic, sama data urosła do rangi najważniejszej za czasów reżimu sanacji, a dokładnie w 1937 roku. Wielkopolska wtedy była jeszcze pod okupacją niemiecką, a wolność musiała wywalczyć zbrojnie, przy pomocy wybitnych polityków, na czele z Romanem Dmowskim, który wygrał granicę zachodnią w Wersalu. Skupmy się właśnie na tym ostatnim wydarzeniu. Zostało ono całkowicie zmarginalizowane już w czasie międzywojennym i pamiętały o nim głównie środowiska narodowe. Jednak i tam było różnie, o czym wspomina Tadeusz Bielecki:
„W 1929 roku wziął mnie prezes po obiedzie na górę do siebie, na pierwsze piętro chludowskiegodworku. Kazał przynieść Janowi starego węgrzyna i zaczęła się pogawędka. Nie wiedziałem zrazu, o co chodzi, skąd ten szlachetny trunek? Alewkrótce sprawa się wyjaśniła. Prezes zapytał mnie, czy pamiętam, co się stało przed dziesięcioma laty. Oczywiście nie pamiętałem. A na to prezes łagodnie: 28 czerwca 1919 roku został podpisany przeze mnie i Paderewskiego traktat wersalski. Zrobiło mi się nieprzyjemnie, że o tej przełomowej w najnowszych dziejach Polski dacie zapomniałem. Pan Roman nie zdziwił się – wiedziałwidocznie o brakach wykształcenie historycznego młodych – ijakby to było całkiem naturalne, zaczął opowiadać o zmaganiach politycznych w Paryżu”.
Po II wojnie światowej władze komunistyczne zwalczały celebrowanie 28 czerwca 1919 roku i już nigdy podpisanie Traktatu Wersalskiego nie odegrało znaczącej roli w świadomości Polaków, chociaż od 35 lat żyjemy ponoć bez jarzma komunizmu. Współczesne środowiska endeckie nie odnoszą się w większym stopniu na temat tego wydarzenia, jak i ludy Wielkopolski, Pomorza i Śląska. Dlatego też chciałbym czytelnikom przybliżyć znaczenie walki polskiej delegacji na Konferencji Wersalskiej, a najbardziej umiejętnej dyplomacji Romana Dmowskiego, dzięki któremu starania poznaniaków na froncie nie przepadły. Był to długi proces, którego finiszem było umocowanie prawne zachodniej granicy II Rzeczpospolitej. Ten polski mąż stanu na początku Wielkiej Wojny wytoczył sobie jasny cel:
„Dla przyszłej Polski strata ziem zaboru pruskiego oznaczała: 1) oddalenie od Europy zachodniej, 2) odcięcie od morza, 3) pozostawienie w rękach groźnego sąsiada głęboko wrzynającej się w obszar polski placówki Śląskiej, a z nią olbrzymich bogactw w węglu i metalach, 4) niższy o wiele przeciętny poziom kultury w przyszłym państwie, 5) granice z Niemcami, otaczającą nas nieprzerwanempółkolem, przy której bylibyśmy na ich łasce i niełasce, wreszcie 6) ogromne uszczuplenie obszaru i umniejszenie przeszło o piąta część ludności rdzennie polskiej, co musiałoby pociągnąć skurczenie się granic tak osłabionego państwa i na wschodzie. To znaczyło, że bez ziem zaboru pruskiego niemaPolski naprawdę niepodległej. „Głupia Polska bez Poznania” – jak mówiono po drugim rozbiorze”.
Kiedy zauważył, że Rosja zaczyna przegrywać wojnę, wyruszył na Zachód agitować interes Polski we Francji, Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych. Jeździł od miasta do miasta i opowiadał zagranicznym politykom o sprawie polskiej. Robił to tak umiejętnie, iż otrzymał w 1916 roku od Uniwersytetu w Cambridge tytuł honoris causa z filozofii. W sierpniu powołał Komitet narodowy Polski, który został uznany za namiastkę polskiego rządu (ministerstwo spraw zagranicznych i wojny) przez Aliantów. Dzięki temu byliśmy po stronie zwycięzców wojny. W 1918 roku udało mu się dzięki kontaktom Ignacego Jana Paderewskiego rozmawiać z prezydentem USA Woodrowem Wilsonem. Po przyjaznej rozmowie Amerykanin poprosił polskiego polityka o mapę Polski wraz z notą wyjaśniającą postulaty Komitetu Narodowego Polskiego (Memoriał o Terytorium Państwa Polskiego). Co ciekawe, przy głowie państwa amerykańskiego działał w komisji House’a śremianin prof. Stanisław Zwierzchowski. Dmowski docenił jego pracę i pisał:
„Żmudną i długą robotę wziął na siebie profesor Zwierzchowski, Poznańczyk, który na podstawie danych pruskiego Gameindelexicon’u zabrał się do przygotowania ogromnej, zajmującej pół dobrego pokoju mapy pogranicza niemiecko-polskiego”.
Największy sukces dyplomatycznym nestora endecji podczas Konferencji Wersalskiej wydarzył się 29 stycznia 1919 roku, kiedy to poproszony przez Radę Dziesięciu, w ciągu kilku godzin przedłożył polskie interesy, mocno podkreślając znaczenie Poznańskiego dla odradzającej się Rzeczpospolitej. Uzupełnił to genialne przemówienie, docenione przez samego Clemenceau, „Memorjałem o terytorium Państwa Polskiego” oraz „Notą Delegacji Polskiej na Konferencji Pokojowej w sprawie granic zachodnich Państwa Polskiego”. Co więcej, w trakcie tej przemowy, sam tłumaczył ją na przemian z francuskiego na angielski. Po swoim wywodzie w czasie rozmowy z premierem Francji podjął temat wysłania noty przez Radę Dziesięciu, która miała nakazywać zaprzestanie walk polsko – niemieckich. Wiedząc, że tylko powstańcy wielkopolscy zareagowaliby na apel, przekonał Clemenceau, by jej nie wysyłać i nie skazywać Wielkopolski na prawdopodobną zagładę. Później, 28 lutego 1919 roku, w nocie do Komisji Terytorialnej na Konferencji Wersalskiej Roman Dmowski zawarł bardzo wymowne słowa:
„Poznańskie było kolebką Państwa Polskiego, krajem najdawniejszej polskiej cywilizacji, a wskutek tego krajem najbardziej posuniętym w swem życiu społecznem. Ludność w swej masie znajduje się na poziomie cywilizacyjnym krajów zachodnich, wykazuje najwięcej energji i zdolności organizacyjnych i bardzo gorący polski patriotyzm”.
Po kilku miesiącach rozmów i zabiegów politycznych w końcu 28 czerwca dochodzi do podpisania Traktatu Wersalskiego, który porządkował życie świata w dwudziestoleciu międzywojennym. Francuzi wymyślili, by przy każdym wyjściu delegata była wystrzelana salwa z armaty. Los tak chciał, że operator armaty przypomniał sobie o tym, dopiero gdy Ignacy Jan Paderewski z Romanem Dmowskim usłyszeli: „La Pologne” i ruszyli do stołu złożyć najważniejsze podpisy w ich życiu. Dla Wielkopolski był to moment, który definitywnie włączał ją (bez Wschowy, Babimostu, Międzyrzecza i Skwierzyny) w skład II Rzeczpospolitej. Tamten pamiętny dzień Dmowski wspominał tak:
„Nigdy, jak w owej sali, nie odczuwało się historycznej powagi chwili, dla nas, Polaków, poważniejszej niż dla kogokolwiek. Na stole leżał tekst traktatu, który Niemcy mają podpisać, traktatu, który uznaje niepodległe państwo polskie, mocą, którego Niemcy zwracają Polsce nie wszystko wprawdzie, co jej zagarnęli w przeszłości, ale prawie wszystko to, czego nie zdołali zniemczyć. Po długim okresie niewoli, w którym ziemia z roku na rok z podnóg nam się usuwała, w którym przebiegły i uparty wróg wynajdywał coraz nowe sposoby podważania naszego bytu, karta dziejów się odwraca: odbieramy główną część tego, co nam Prusy wydarły w rozbiorach, odzyskujemy kolebkę Polski, Poznań, przez Pomorze wracamy do Bałtyku, łączy się wreszcie znów z Polską ziemia śląska, którą utraciliśmy przed pół tysiącem lat z górą, a która polską pozostała… W ciągu swego wiekowego zmagania się z zachodnim sąsiadem nie miała Polska takiej chwili od Kazimierza Jagiellończyka, od drugiego pokoju toruńskiego. Zapomniałem wówczas o rzeczach i ludziach małych, o sporach i utarczkach codziennych, o marnych ambicjach i marnych intrygach, które stawały na drodze dążeniu do wielkiego celu – myślbiegła po wielkich szlakach dziejowych, sięgała w odległą przeszłość, szukała odpowiedzi na zagadnienia przyszłego bytu państwa i narodu”.
Znaczenie walki Dmowskiego najlepiej oddają ponownie wspomnienia wielkiego miłośnika i sekretarza „Prezesa” – dr. Tadeusza Bieleckiego:
„Wypytywałem Prezesa o mniej znane fragmenty walki o granice i o czołowych ludzi, którzy wtedy zdecydowali o losach świata i Polski. W pewnej chwili Prezes się zwraca do mnie i powiada: – Nie ma pan pojęcia, jak dalece byłem w tej walce samotny, jak mnie nawet nie zawsze rozumieli najbliżsi współpracownicy, jak nie podążali za rozwojem szybko się zmieniającej sytuacji. Zapanowała cisza. Zrozumiałem wtedy, ile nadludzkich nieraz wysiłków, ile wiedzy i doświadczenia, ile charakteru i zdrowia kosztowała Prezesa walka miejsce Polski w świecie oraz w jakim stopniu jego wysiłkom zawdzięczaliśmy, że w wyniku pierwszej wojny światowej znaleźliśmy się na konferencji pokojowej po stronie zwycięskie koalicji, a nie rozgromionych Niemiec”.
Niestety Polacy zapomnieli o tej wielkiej walce o własne państwo. To właśnie w Wersalu działy się najbardziej znaczące debaty, rozmowy o przyszłości i kształcie Polski. Bez całej ekipy polskiej delegacji, która miała tylu wspaniałych ludzi, na czele z Paderewskim oraz Dmowskim, nie byłoby tak wielkiego sukcesu terytorialnego na zachodzie i północy. To Traktat Wersalski dawał nam bytność na mapach świata. Co roku 28 czerwca powinny odbywać się uroczystości celebrujące to zwycięstwo polskiej dyplomacji. Trzeba jednak sobie uświadomić, iż Polska jest nadal w cieniu Józefa Piłsudskiego i to na niego zwrócone są wszystkie reflektory… Nawet Wielkopolska nie zdaje egzaminu ze swojej historii i zapomina, że przedłużeniem walki w Powstaniu była batalia dyplomatyczna pod Paryżem.