„Orkan” prowadził z Tęczą Osa Osieczna już 3:0, ale dopisał tylko punkt
Piłkarze KSGB „Orkan” Manieczki zremisowali drugi z rzędu wygrany już wydawałoby się mecz. Po remisie 3:3 z Piastem Nowym Belęcin, tym razem taki sam wynik osiągnęli w starciu z Tęczą-Osa Osieczna, tyle, że prowadzili już… 3:0.
W minioną niedzielę podopieczni Mateusza Pietrowskiego zafundowali sobie i kibicom nie lada emocje, a po ostatnim gwizdku sędziego mogą pluć sobie w przysłowiową brodę, bo na własne życzenie zremisowali wygrany już mecz i zamiast trzech punktów dopisali jeden.
Mecz od początku prowadzony był pod dyktando gospodarzy, którzy w pierwszej, bezbramkowej połowie zmarnowali dwie „setki” nie trafiając w świetnych okazjach. Efektownie rozpoczęli za to drugą odsłonę strzelając w zaledwie siedem minut trzy gole. W 48. minucie rywali „napoczął” Mikołaj Berger, po chwili z karnego podwyższył Alaksander Kaptur, a w 52. minucie trafił Hubert Szulczewski, który chwilę wcześniej wywalczył „jedenastkę”. Było więc 3:0 i wydawało się, że jest po meczu, a „Orkan” jeszcze dołoży kolejne trafienia. Tymczasem w 60. minucie fatalny błąd Mateusza Mocka, który za lekko podawał do bramkarza i tym samym sprawił, że napastnik Tęczy znalazł się z nim sam na sam i zdobył bramkę. Goście błyskawicznie poszli za ciosem i po 120 sekundach zdobyli kontaktowego gola. Zrobiło się nerwowo. Oliwy do ognia dolał Adrian Chwaliszewski, który skopiował „wyczyn” Mocka i także za lekko podawał do bramkarza. Piłkę ponownie przejął napastnik, którego gonił Dawid Jakubiak. Obrońca „Orkana” faulował rywala, który trafił do siatki, ale już po gwizdku sędziego. W efekcie Jakubiak „wyleciał” z boiska z czerwoną kartką. Od 64. minuty „Orkan” grał w dziesiątkę. Zespół z Osiecznej wykorzystał liczebną przewagę w 95. minucie trafiając z rzutu karnego, który podyktowany był za faul Mateusza Pietrowskiego. Grający trener w 87. minucie pojawił się na boisku zmieniając Szulczewskiego.
Reklama
Reklama
– To co brzydko mówiąc odwaliliśmy w tym meczu to piłkarski kryminał – mówi Mateusz Pietrowski. – Frajersko straciliśmy punkty i sami sobie jesteśmy winni. Grając jednego mniej wyprowadziliśmy cztery kontry, po których moi piłkarze znajdowali się w sytuacjach sam na sam z bramkarzem. Dwie zmarnował Biegański, a po jednej Szulczewski i Sękowski. W mojej ocenie karny za mój rzekomy faul był mocno kontrowersyjny, bo to przeciwnik wpadł we mnie. Wcześniej jednak sędziowie popełnili błąd, który był kluczowy. Olek Kaptur trafił bowiem na 4:0, ale arbitrzy dopatrzyli się spalonego, o którym nie mogło być mowy, bo wychodził do poddania dwa metry za linią obrony. Niemniej, tak jak już wcześniej mówiłem sami jesteśmy sobie winni. Nie ujmując rywalom powinniśmy ten mecz wysoko wygrać. Dwa „wielbłądy” w obronie sporo nas kosztowały, a do tego marnowaliśmy dziś na potęgę. Pozostaje żal i niedosyt, bo zdecydowanie ponownie zgubiliśmy dwa punkty. Mając cztery więcej, bo w Belęcinie też powinniśmy wygrać, bylibyśmy teraz wiceliderem – dodał.
Przypomnijmy, że tydzień wcześniej „Orkan” prowadził z Piastem Nowy Belęcin już 3:1, by zremisować 3:3.
Kolejnym rywalem będzie zamykająca stawkę Sarnowianka Sarnowa, z którą zespół z Manieczek zmierzy się na boisku przeciwnika.


