|

Śremianin w „Jeden z dziesięciu” – Mikołaj Majsner o swojej teleturniejowej przygodzie

Śremianin w "Jeden z dziesięciu" - Mikołaj Jasner o swojej teleturniejowej przygodzie / zdjęcie: tvp.vod.pl
Śremianin w "Jeden z dziesięciu" - Mikołaj Jasner o swojej teleturniejowej przygodzie / zdjęcie: tvp.vod.pl

Mikołaj Majsner, mieszkaniec Śremu, wystąpił w 9. odcinku 147. serii kultowego teleturnieju „Jeden z dziesięciu”.

E69cc50f 5273 4eef A8c5 4668aad71c6d
Reklama VW Berdychowski

Jak sam przyznał na początku programu, z zawodu jest prawnikiem, a jego pasje to sport, historia oraz kinematografia. W rozmowie z nami opowiedział o kulisach swojego udziału w programie.

Jak to się zaczęło?

„Zgłosiłem się do programu trochę przez przypadek, gdy zobaczyłem ogłoszenie na stronie internetowej teleturnieju. Odkąd pamiętam, lubiłem ten program i brałem aktywny udział w grze z telewizorem. Mama co jakiś czas powtarzała, że powinienem kiedyś wziąć czynny udział i tak słowo ciałem się stało”.

Jednak droga do telewizyjnego studia była długa i wymagała cierpliwości. „Rekrutacja w moim przypadku trwała prawie dwa lata, ponieważ po zgłoszeniu otrzymałem mail z informacją o castingu w Poznaniu. To był chyba najtrudniejszy moment, ponieważ poszedłem tam z ciekawości, a na miejscu spędziłem kilka godzin w kolejce, przechodząc przez rozmowę kwalifikacyjną i pytania z wiedzy ogólnej. Już na tym etapie dopisało mi szczęście, bo decydowały ostatnie dwa pytania. Zaproszenie na nagranie dostałem w momencie, gdy całkowicie zapomniałem o udziale w castingu” – dodaje.

Telewizyjne emocje

Dla wielu osób wizyta w telewizji jest spełnieniem marzeń. Jak wspomina swoje przeżycia Mikołaj?

„Samo nagranie wywołało wiele pozytywnych emocji, poznałem naprawdę kilka świetnych osób. Studio na Woronicza… cóż, pamięta, zdaję się, czasy 'Teleranka’, natomiast sama otoczka i możliwość obcowania ze światem telewizji od kuchni to zawsze ciekawe przeżycie. Ekscytacja mieszała się ze stresem, natomiast jedno muszę podkreślić – uczucie nakładania make-upu na twarz jest fantastyczne!” – opowiada z uśmiechem.

Mikołaj zdradził również swoją strategię na udział w programie. „Miałem od początku jasno określoną taktykę – wykazać się pewnością siebie, aby uniknąć potencjalnego 'wybierania’ na drugim etapie. Modliłem się też, żeby nie wylosować pierwszego stanowiska…”.

Jak przyznaje, polegał głównie na swojej intuicji i traktował udział w teleturnieju jako dobrą zabawę. „Większość pytań dotyczyła moich zainteresowań, natomiast pytanie o starożytne określenie latarni morskich… mógłbym siedzieć w studiu do teraz i pewnie bym tego nie wymyślił” – przyznaje z humorem.

Pasja do quizów i rywalizacji

Mikołaj od dziecka interesował się quizami i łamigłówkami. „Zawsze lubiłem quizy i łamigłówki, a udział w konkursach od zawsze mnie rajcował – forma współzawodnictwa, rywalizacji. Rodzice mnie w tym zawsze wspierali, od dziecka z siostrą aranżowaliśmy różnego rodzaju zabawy i konkursy. W liceum na wyższy poziom wyniósł to mój wychowawca, pan Krzysztof Grzesiak” – wspomina.

Chociaż zawsze interesował go sport, nie miał do niego szczególnych predyspozycji. „Zawsze chciałem też rywalizować na kanwie sportowej, ale tutaj, nie wykazywałem szczególnych predyspozycji…” – dodaje.

Śrem – mała ojczyzna

Dla Mikołaja Śrem jest ważnym miejscem, do którego zawsze chętnie wraca. „Śrem to moja mała ojczyzna, na zawsze będzie dla mnie bardzo ważnym miejscem na ziemi. Tutaj mam rodzinę, tutaj mam przyjaciół. Nie ukrywam, że odbiór występu w programie wywołał u mnie duże poruszenie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uważam, że są tutaj odpowiednie warunki do rozwoju, natomiast chciałbym, żeby w przyszłości było to na jeszcze wyższym poziomie”.

Jako osoba zaangażowana w życie miasta, Majsner wskazuje, że Śrem i jego mieszkańcy zasługują na dalszy rozwój. „Rozwój infrastruktury sportowej, inwestowanie w edukację specjalistyczną już od szkoły podstawowej – Śrem i jego mieszkańcy na to zasługują. Zabrzmi to bałwochwalczo, ale na osiedlu, gdzie się wychowałem, znalazłbym kilka osób o niesamowitych predyspozycjach, które mogłyby dziś zrobić niesamowite kariery, gdyby tylko miały tu lepsze warunki rozwoju”.

Czy w przyszłości spróbuje swoich sił ponownie? „Być może jeszcze kiedyś spróbuję swoich sił w telewizji, kto to wie. Mogę z całą pewnością zachęcić tych, którzy się wahają – to naprawdę fantastyczna przygoda, a reakcje znajomych tylko utwierdziły mnie, że warto było” – podsumowuje Mikołaj Majsner.

Obserwuj nas w Google News

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *