Walczą o szkołę w Konarzycach

Przegrana sprawa? Dla wielu tak, ale nie dla nich – mowa o rodzicach i mieszkańcach dzieci oraz przedszkolaków, którzy walczą o utrzymanie szkoły w swojej miejscowości.
Reklama

Rada Miejska w Książu Wielkopolskim uchwałą wyraziła chęć zamknięcia Szkoły Podstawowej im. Emilii Sczanieckiej w Konarzycach z końcem tego roku szkolnego. To pierwszy krok do tego, żeby placówka przestała istnieć. Kolejnym jest poinformowanie rodziców o takim zamiarze, a następnie kuratorium oświaty, które wyda ostateczną decyzję w tej sprawie. Ile to może potrwać? Nie wiadomo, wiadomo natomiast, że ewentualna likwidacja placówki może nastąpić dopiero po zakończeniu roku szkolnego.
W związku z takimi planami gminy, burmistrz Książa Wlkp., Teofil Marciniak, zaprosił mieszkańców Konarzyc na spotkanie, celem wyjaśnienia i przedstawienia sytuacji, w jakiej znajduje się szkoła.
– Tutaj została tylko dziewiętnastka dzieci z tego obwodu. W roku szkolnym 2024/2025 mamy osiem klas, a praktycznie nie mamy trzech roczników – mówi Teofil Marciniak. – W niektórych klasach jest dwójka dzieci, a najbardziej liczna klasa liczy siedmioro dzieci – wyjaśnia burmistrz. – Z budżetu państwa na tę szkołę otrzymujemy subwencję w wysokości 500 tys. zł, natomiast utrzymanie szkoły rocznie kosztuje 1,5 mln zł – dodaje burmistrz.
Matematyka jest nieubłagana i wyraźnie pokazuje, że utrzymanie tej szkoły kosztuje gminę rocznie około miliona złotych. W przeliczeniu na ucznia wychodzi, że rocznie uczeń z Konarzyc kosztuje gminę około 50 tys. zł, przy około 15 tys. zł na ucznia w szkole w samym Książu Wlkp.
Zatem aspekt ekonomiczny oraz demograficzny gra tutaj pierwsze skrzypce. Gminie nie opłaca się utrzymywać szkoły, zwłaszcza w sytuacji, gdy bez większego problemu te dzieci z Konarzyc mają zagwarantowane miejsce w szkole w Książu Wielkopolskim. Dowóz i odwóz naturalnie też.
Z tymi argumentami do mieszkańców przyszli przedstawiciele ksiąskiego ratusza, ale nie spotkali się ze zrozumieniem. Z sali, w której zebrało się około 60 osób, płynął głośny pomruk niezadowolenia. Zarzucano kierownictwu gminy oraz radnym, że przyjęli uchwałę „tylnymi drzwiami”, nie informując wcześniej mieszkańców o takim zamiarze. Zarzucano władzy, że nic nie robili, żeby szkołę uratować. Burmistrz odpierał te ataki, tłumacząc, że szkoła kwalifikowała się do zamknięcia już lata temu, ale tego nie uczyniono. Z kolei Mirela Grześkowiak, zastępczyni burmistrza Książa Wlkp. informowała, że kilkanaście lat temu, jak zamykano inną ze szkół w gminie, to zarzucano im, że dlaczego nie zamknięto Konarzyc, które mają mniejszą liczbę dzieci. Wówczas, jak tłumaczyła wiceburmistrz, o Konarzycach myślano perspektywicznie, liczono, że do miejscowości wprowadzą się nowe osoby, że zwiększy się liczba urodzeń. Niestety, tak się nie stało i koniec końców, wszyscy spotkali się w Konarzycach na burzliwej dyskusji.
Zarzutów pod adresem gminy było więcej, jak chociażby mnożenie kosztów na dowozach dzieci w krótkim odstępie czasu, krótki czas otwarcia przedszkola, co koliduje z obowiązkami zawodowymi rodziców pracujących, i inne podsycane gęstą atmosferą oraz zdenerwowaniem rodziców dzieci szkolnych i przedszkolnych w Konarzycach.
Temat likwidacji szkoły, jakiejkolwiek szkoły jest zawsze trudnym tematem. Dotyka on każdego, zarówno tych, którzy uczą się w szkołach, jak i tych, którzy finalnie tę decyzję muszą podjąć. Nikt jednak nie chce dopłacać takich wielkich pieniędzy do szkoły, w której liczba dzieci, zarówno tych szkolnych jak i przedszkolnych, na przestrzeni ostatnich siedmiu lat oscylowała od 36 do 50 dzieci.
Co dalej z budynkiem, gdy zapadnie już ostateczna decyzja? Tutaj też urząd rozwiał wszelkie wątpliwości. O żadnej sprzedaży mowy nie ma. Placówka ma zostać przekształcona na przedszkole lub żłobek, albo obie te instytucje.





Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jeden komentarz