Koncert w Śremie był ich najlepszą decyzją
Po niedzielnym koncercie, 29 października lider zespołu – Joscho Stephan — chętnie udzielił nam wywiadu, w którym opowiedział o koncercie, wyborze miasta, sali KCEK oraz publiczności. Rozmawiał Wiktor Chicheł.
Reklama
Wiktor Chicheł: Jakie ma Pan odczucia na temat dzisiejszego wieczoru, tego koncertu?
Joscho Stephan: Wie pan, gramy w Polsce już chyba od 15 lat, ponieważ znamy się bardzo dobrze z Krzysztofem Pełechem. Na początku, może w 2007, 2008, graliśmy bardzo często w Polsce i myślę, że wtedy zaczęły pojawiać się problemy z festiwalami jak ten, ponieważ nie było sponsorów. A potem był koronawirus oczywiście. I teraz to jest drugi raz po pandemii, kiedy gramy w Polsce. I jest fantastycznie zobaczyć to samo co w Niemczech. Wie Pan, po koronawirusie nie mieliśmy za dużo ludzi na koncertach, a teraz naprawdę wracają do muzyki z powrotem. Wczoraj mieliśmy świetny koncert na 300 osób i dzisiaj tak samo. Właśnie rozmawiałem z moim gitarzystą, że często gramy w Polsce, mamy kanał na YouTube, który oglądają ludzie całego świata, doceniają, co robimy i jesteśmy naprawdę wdzięczni za wsparcie. Kochamy grać w Polsce i zwłaszcza ten czas jest świetny i kochamy robić, co robimy. Tu była bardzo ciepła, ogrzewająca serca publika, więc bardzo się cieszyliśmy z dzisiejszego występu. To był pierwszy raz, kiedy byliśmy w Śremie. Dzisiaj była świetna publiczność i naprawdę dobry koncert.
I właśnie chciałbym zapytać, dlaczego wybraliście nasze miasto, by tu zagrać koncert, ponieważ wie Pan, Śrem to mała miejscowość?
My gramy wszędzie, gdzie jest możliwość, gdzie możemy znaleźć kogoś, kto interesuje się tym, czym się zajmujemy. To jest tylko nisza. My nie możemy osiągnąć na koncertach 10 tys. ludzi z naszym rodzajem muzyki, więc to, co robimy, to jeździmy po dużych i mniejszych miastach. Krzysztof Pełech, który załatwiał ten występ, znalazł ten event, grał tu i zaproponował nas, jako cały Joscho Stephan Quartett. On jest z Polski i wszystko załatwił. Krzysztof to robi bardzo dobrze. Dużo ludzi pyta, dlaczego gramy w mieście takim jak Śrem, a nie w Warszawie. Ale my gramy wszędzie. Jeśli mamy koncert, jak ten dzisiejszy, to była to najlepsza decyzja, by zatrzymać się w Śremie.
Co Pan myśli na temat naszego miasta, a także tej sali? Ten budynek pochodzi z czasów komunistycznych, został odnowiony w zeszłym roku i jest bardzo wyjątkowy dla nas mieszkańców, ponieważ coś się zmieniło w Polsce, w Śremie. Możemy patrzeć w lepszą przyszłość.
Tak, to jest nadzieja, że złe rzeczy odchodzą na całym świecie. Mamy nadzieję, że to wszystko się zatrzyma i będziemy mogli pozytywnie patrzeć w przyszłość. Koncert też powinien sprawiać ludziom radość. Niestety nie mieliśmy zbyt dużo czasu na to, by zobaczyć miasto, ale ta sala jest świetna, tak jak sama atmosfera tutaj. Z miłą chęcią powróciłbym do Śremu. Mam nadzieję razem z Wami na dobrą przyszłość dla tego miasta i Katolickiego Centrum Edukacji i Kultury.
Jeszcze zapytałbym o zdanie na temat publiki.
Publiczność była znakomita. Znam polską widownię od lat i wiem, że każda może być inna, ale wczoraj i dzisiaj mieliśmy trzy bisy oraz owacje na stojąco. Uważam, iż nadal gypsy jezz, gypsy swinging guitar jest czymś nowym dla polskiej publiczności. W Niemczech jest trochę inaczej, ponieważ mieliśmy wcześniej kilku muzyków. W Polsce nikt nie grał takiej muzyki. Ten rodzaj muzyki rozwija się na całym świecie, nawet w miejscach, gdzie wcześniej nie występował. Uważam, że to była naprawdę świetna publika. Lubimy grać w takich miejscach, ponieważ ludzie mają dobry humor i wiedzą co się dzieje. Tak jest najlepiej!