||

Rzeźbiarz samouk, który zadziwia Świat. Z Witkiem Siczyńskim ze Śremu rozmawia Dominika Górna

Witek I Daria Siczyńscy (1)
Największym wsparciem pana Witka jest jego żona Daria, która mocno mu kibicuje przy każdym projekcie/fot. arch. prywatne

W ubiegłym tygodniu wspominaliśmy o dwóch artystach, którzy na plaży w Kołobrzegu stworzyli arcydzieło z nadmorskiego piasku. Jedną z tych osób był śremianin – Witold Siczyński. Rzeźbiarz, który fachu nauczył się samodzielnie. Od lat tworzy niezwykłe instalacje z piasku. Po kilkuletnie przerwie wrócił do tej pasji.

Berdychowski Kwiecien 2024

Dominika Górna: Ciekawa jestem, jak to się zaczęło? Oczywiście każdy z nas, jako dziecko, budował zamki z piasku, ale z czasem zapominamy o tej przyjemnej zabawie.

Witold Siczyński: Zaczęło się to w czasie, gdy poszedłem do wojska do marynarki wojennej. Wówczas na kilkugodzinne przepustki wychodziło się na miasto, bądź na plażę w Ustce i w Międzyzdrojach. Najpierw był telefon do dziewczyny. A potem trzeba było jakoś zagospodarować sobie wolny czas. Pewnego dnia usiadłem na plaży, zacząłem grzebać rękoma w piasku i wpadłem na pomysł, że coś zbuduję. Pierwszą budowlą była naga kobieta, która wśród kolegów żołnierzy i plażowiczów wzbudzała duże zainteresowanie i to oni właśnie udzielali mi najcenniejszych wskazówek (śmiech).

Wtedy to właśnie dla śmiechu rzeźbiłem i trochę dla zabicia nudy. I od tego czasu, to już się stało tradycją. Zawsze w czasie urlopu nad morzem lub na plaży próbowałem coś stworzyć, nie myśląc o rozgłosie. Głównym powodem było to, że uwielbiam spędzać czas nad wodą, ale nie leżąc plackiem a czynnie. Często mam sam do siebie o to pretensje, ale niestety nie potrafiąę nic nie robić. Taka moja natura. Wrodzone ADHD (śmiech). Tym bardziej, że w moim życiu pojawiła się córka, która już w tym czasie była na tyle bystra, że włączała się w zabawę w piachu. W pewnym momencie stało się to pasją i stałem się na tyle rozpoznawalny na wybrzeżu wśród mieszkańców i turystów, szczególnie w upodobanym przeze mnie Kołobrzegu, że nie było już mowy o anonimowości.

Ponadto coraz częściej rozpoznawali mnie śremianie, którzy z ośrodków wczasowych przyprowadzali na plażę innych gości, co powodowało, że przeradzało się to w rangę wakacyjnego wydarzenia. Z każdą budowlą przybywało dziennikarzy z lokalnych gazet i telewizji, co dawało mi i rodzinie bardzo dużo radości. Dowody uznania i miłe słowa były zastrzykiem nowej energii, przypływu adrenaliny i endorfin a to przekładało się na nowe  pomysły.

DG: Jakie są pana ulubione projekty?

WS: Na początku budowałem zamki i forty. Jednak z czasem upodobałem sobie zwierzęta. Tworzyłem słonie, 12-metrowe ośmiornice, hipopotamy, węże, ślimaki, wieloryby, żaby no i foki, które jednak najbardziej przyciągały uwagę. Po pierwszym wybudowaniu stada fok w następnym roku już słyszałem pytania, czy w tym roku też powstaną? Największe stado fok, jakim mogę się pochwalić, liczyło 56 sztuk piaskowych rzeźb. Budowałem w Międzyzdrojach, Ustce, Władysławowie, Dziwnowie, Niechorzu i Rewalu. W Kołobrzegu buduję od mniej więcej 2012 roku. Z kilkuletnią przerwą, bowiem zdrowie nie pozwalało mi na tak duży wysiłek. Wróciłem w to miejsce w tym roku, ponieważ jest tam najlepszy do tego piasek. Nie ma w nim śmieci, jak na innych plażach i przede wszystkim ma odpowiednią strukturę.

DG: Sądziłam, że piasek to piasek. Z każdego można coś stworzyć…

WS: Może się to wydać dziwne, ale ogromne znaczenie ma to czy piasek jest ostry żwirowy, miękki sypki czy lepki jednorodny i sam jego zapach też ma znaczenie w trakcie budowania. W Kołobrzegu jest po prostu idealny.

DG: Do Kołobrzegu jest daleko. Może w Śremie uda się coś zbudować?

Uda, nie uda… O tym przekonacie się, czytając najnowszy numer Tygodnia Ziemi Śremskiej (w sklepach od 3 lipca) lub w e-wydaniu