Tragiczna historia księdza Stanisława Michalskiego – jezuity rodem z Mełpina

To kolejna niecodzienna historia, którą możemy przekazać naszym czytelnikom dzięki Michałowi Michalskiemu z Dolska, który zgromadził komplet dokumentów na temat swojego stryja.
Brat mojego ojca, Stanisław, urodził się 1 maja 1912 roku w Mełpinie koło Śremu jako syn Józefa i Józefy z Drzewieckich. Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego 8 sierpnia 1928 roku w Kaliszu. Po studiach filozoficznych w Krakowie został skierowany do Wilna, gdzie w jezuickim gimnazjum pełnił funkcję sekretarza dyrektora szkoły.
Po wybuchu II wojny światowej rozpoczął studia teologiczne na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Jako kleryk 26 marca 1942 roku trafił do więzienia na Łukiszkach, a po siedmiu miesiącach został internowany. Po powrocie do Wilna 3 października 1944 roku otrzymał święcenia kapłańskie i objął opuszczoną parafię w Wiszniewie koło Mołodeczna – to teren dzisiejszej Białorusi.
mówi Michał Michalski
Pan Michał dokonał ogromnej pracy, aby ustalić, co sprawiło, że jego stryj zakończył życie w wieku zaledwie 38 lat. Udało mu się dotrzeć do bloga ojca jezuity Wojciecha Żmudzińskiego i znaleźć tam fragmenty listu, który Stanisław Michalski w 1946 roku pisał do swojego przełożonego i nauczyciela:
(…) tak wielkich obszarów nie można zostawić bez księdza, ja tego nie potrafię uczynić. Ojcze Kochany prosiłbym bardzo przedstawić moją sytuację Przew. Prowincjałowi. Niech Ojciec wspomni też, że chcę i pozostanę zawsze wiernym i posłusznym synem Loyoli.Z największą radością i ochotą wróciłbym w rodzinne strony do swoich, do Braci Ukochanych wszak tam sto razy spokojniej i bezpieczniej, ale gdy warunki zewnętrzne nie pozwalają na to, gdy dobro dusz wymaga, aby w tak wielkiej parafii (7 tys.) był ksiądz, która przez rok cały za Niemcami była pozbawiona opieki duchowej, ponieważ ks. Proboszcz był aresztowany i gdy w pobliskiej parafii nie ma księdza, a w drugiej ks. Proboszcz chory, więc wobec tego proszę Kochanego Ojca, aby był tak łaskawy i prosił Przew. Oj. Prowincjała, aby pozwolił mi zostać nadal na parafii wiszniewskiej.
Moje najgorętsze życzenie obecnie jest trwać dalej na posterunku, choćby tu nawet bardzo ciężko było – chcę wytrwać do końca tak jak Dobry Pasterz. Który daje duszę swą za owce swoje.
Przełożeni księdza Stanisława przychylili się do jego prośby. On sam zapewne wówczas nie spodziewał się, że ta kapłańska posługa zakończy się dla niego tragicznie.
Szukając dalszych informacji o swoim stryju, dolszczanin trafił na wspomnienia księdza Artura Leshniewskiego – salezjanina, którego rodzina pochodziła z Wiszniewa.
Reklama
Tam nasz rozmówca znalazł odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę stało się z jego stryjem:
(…) dzięki temu jezuicie, którego nigdy nie widziałem, odnalazłem swoje powołanie. Gdy byłem jeszcze dzieckiem babcia zabierała mnie po Mszy św. nad jego grób i razem modliliśmy się o nowe powołania do kapłaństwa.
Kiedy dorosłem, zadałem jej pytanie: dlaczego modlitwy się akurat przy grobie tego kapłana? Powiedziała, że komuniści skonfiskowali całą naszą posiadłość, a rodzina została nazwana kułakami. Mój pradziadek został pobity na śmierć, a prababcia z ośmiorgiem dzieci została bez niczego. Żyli w piwnicy, a ojciec Stanisław zaopiekował się nimi. Babcia powtarzała często ze łzami w oczach, że dzięki niemu nie umarliśmy z głodu.
Babcia opowiadała, jak komuniści szydzili z księdza proboszcza, jak zimą kazali mu wejść do jeziora i nie pozwalali z niego wyjść. Wspominała jak kiedyś wtargnęli do kościoła podczas Mszy św., wyrwali mu kielich i nalali do niego bimbru. Potem trzymając go wlewali mu bimber do gardła. W Wigilię Bożego Narodzenia członkowie Komsomołu pobili go w kościele do nieprzytomności.
Cierpiał całą noc, a o północy (w porze Pasterki) pokazał się ludziom modlącym się za niego na zewnątrz. Ostatkiem sił udzielił wszystkim błogosławieństwa i nakazał, by przy jego grobie prosić o nowe powołania.
Tak więc ja przy grobie jezuity rozpoznałem swoją drogę do kapłaństwa. Tak jak moi przodkowie, tak i ja oddaję cześć ojcu Stanisławowi jako świętemu. Moja babcia, jej siostra i matka, miały w swoich modlitewnikach zdjęcie ks. Stanisława w trumnie. Po każdej modlitwie całowały to zdjęcie. „Ten ksiądz to święty – mówiły. A jego grób to miejsce modlitwy”.

Michał Michalski, prowadząc prace badawcze nad losem stryja, nawiązał korespondencję z rodziną mieszkającą w Ameryce, której przodkowie również byli prześladowani przez komunistów w Związku Radzieckim.

Warto w tym miejscu zacytować fragment listu, który przyszedł do pana Michała od tej rodziny – nawiązujący do tematu zamęczonego na śmierć jego stryja:
(…) Mój Boże panie Michale – Pana Świętej Pamięci Stryj jest naprawdę Świętym człowiekiem! Prawdziwym męczennikiem który zginął z rąk komunistycznych oprawców, prawdziwa szatańska komunistyczna swołocz. Panie Michale, Pan jest wybrańcem, Pan ma wielkie zadanie, które zresztą pięknie i dzielnie Pan wykonuje, swoim przykładem żyjąc po Bożemu i propagując “Bóg, Honor i Ojczyzna”.
Jest Pan w moich oczach prawdziwym bohaterem! Mam wielki zaszczyt Pana poznać. Niech dobry Bóg błogosławi Panu i Pana Rodzinie! Wieczne Odpoczywanie racz Ojcu Stanisławowi Michalskiemu dać Panie!

Michał Michalski odkrył również, że opis historii życia ojca Stanisława Michalskiego SJ jest dostępny w języku rosyjskim na stronie Towarzystwa Jezusowego Federacji Rosyjskiej.