Śrem pamiętał o swoich elitach zamordowanych 85 lat temu na miejskim rynku przez Niemców

W niedzielę 20 października odbyły się śremskie obchody 85. rocznicy rozstrzelania śremian na rynku. O godz. 17.00 została odprawiona msza św. w śremskiej farze, następnie modlitwa przy mogile na cmentarzy farnym oraz uroczyste obchody na pl. 20 października.
O godz. 17.00 została odprawiona uroczysta msza św. celebrowana przez ks. prałata Mariana Bruckiego. Koncelebransem był ks. Jan Bednarek – kapelan sióstr antoninek z Mirkowa – rodzinnej miejscowości ks. Rzadkiego. Jego siostra przepisała ich dom właśnie temu zakonowi. Ponadto z Wieruszowa przybyło Towarzystwo Historyczno-Kulturalne ARSONIUM. Dziekan dekanatu śremskiego wygłosił podniosłe, patriotyczne kazanie:
Dzisiaj wspominamy 85. już rocznicę bolesnych wydarzeń, które miały miejsce dokładnie 20 października na naszym śremskim rynku i 8 listopada na strzelnicy w Zbrudzewie, gdzie 31 synów naszej śremskiej ziemi zostało bestialsko zamordowanych – rozstrzelanych przez hitlerowskiego okupanta. Ginęli za Polskę nasi bohaterscy, najlepsi synowie. A wśród nich prefekt naszego gimnazjum Ks. Antoni Rzadki. Bo jak mówił Prymas Tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński: „Kościół zawsze był z Narodem, Kościół nigdy narodu nie zdradził”. Choć dzisiaj są tacy, co nie chcą przyjąć do swej świadomości, ile naród zawdzięcza Kościołowi.
W dawnych wspomnieniach jednego wychowanka konwiktu którym kierował ks. Antoni Rzadki czytamy: Przygnębiony i smutny z zarazem ciekawy przyszłości zostałem oddany w te mury. Ciężko było przekroczyć po raz pierwszy próg internatu. Te ściany przygniatały mnie, kazały myśleć o drogich rodzicach i ich czułej opiece, i o przyszłej niewoli w tych murach. Niedługo jednak dręczyły mnie te myśli. Ujrzałem stale uśmiechniętą twarz księdza, ujrzałem w jego sercu nieprzebraną miłość i opiekę, czułem, że jestem w domu, że on mnie kocha. Ale ja nie byłem wyjątkiem, kochał wszystkich i jak matka nami wszystkimi się opiekował. Przypominam sobie jak nieraz przychodził do naszej sypialni i opowiadał o swojej przeszłości. Podobne są i nasze losy. Tak jak jemu wojna światowa przeszkodziła w studiach, tak i nam ona zadała niepowetowane straty. W Powstaniu Polski odznaczony krzyżem, którym niewielu w Polsce poszczycić się mogło.
Była wiosna 1939 r. Ks. Prefekt Rzadki coraz częściej chodził smutny, coraz częściej przychodził do konwiktu jego przyjaciel, jeden z najszlachetniejszych ludzi prof. Adam Zahradnik. Długo siedzieli w jego pokoju, stale słuchali radia i przeglądali gazety. Utarło się przysłowie: to wielcy politycy. I rzeczywiście nimi byli. Przypominam sobie dokładnie ostatnią lekcję historii z Panem prof. Zahradnikiem. Przyszedł smutny do klasy i z podziwu nie mogliśmy wyjść – przez pół godziny zapatrzony w okno milczał.
Potem wstał nerwowo i zaczął pisać daty rok 1793; 1815; 1831; 1848; 1863; 1905; 1914; 1920. Patrzcie to daty, które mówią o naszej wielkości, to daty wielkiej tragedii narodowej, to daty z którymi łączą się miliony ofiar, daty pełne bólu i łez, daty walk o wolność, to heroiczne czyny naszych przodków. A dziś „Dziś ludzie tracą wolność, a w radio muzyka gra walca, a my czekamy i łudzimy się. Gdzie nasza historia dni pamięci i męstwa? I wyszedł przed ukończeniem lekcji. Na drugi dzień 2 kwietnia rozdarła nasze serca wieść iż prof. Zahradnik nie żyje. Potępiono go za samobójstwo. W naszych sercach został zawsze ten sam wielki człowiek, wielki Polak i najsprawiedliwszy profesor. Załamał się, bo nie potrafił się pogodzić z myślą o przyszłości.
Podobny jemu był los ks. Antoniego Rzadkiego. O tyle był silniejszy, że wytrwał do końca, nie złamał się, nawet w ostatniej chwili, mimo iż przeczuwał jaki go spotka los. Na jednej z ostatnich przechadzek mówiliśmy na temat przyszłej ojczyzny: Wojna będzie i to w najkrótszym czasie, wy przeżyjecie, ale ja nie” – to kilka razy nam powtarzał. Na ostatnim kazaniu na zakończenie roku szkolnego powiedział:
Prowadziłem was przez 3 lata na drodze do wieczności, starałem się kierować kroki wasze ma dobre drogi, a teraz odchodzę, ale wierzę w to, że wy samodzielnie pójdziecie za głosem sumienia do szczęścia wiecznego. Ks. Antoni Rzadki jakby w proroczym śnie przewidział co będzie się działo 3 miesiące później: Najpierw zaczęły się aresztowania. We wtorek 17 października w 1939 r. po południu zapukał do drzwi internatu posłaniec śmierci – Komm mit – rzucił oschle i bezceremonialnie zawlókł cichą ofiarę do Sali Ratusza. A potem zatrzasnęły się za księdzem Antonim Rzadkim bramy śremskiego więzienia. Nie był sam. Gdy stanął wepchnięty brutalną ręką do środka celi, rzuciły się ku niemu znajome twarze. To najlepsi obywatele miasta dzielili z nim los straceńców. Otucha wstąpiła w ich serca. Nie będą czuć się osamotnieni. Ponurą noc niepewności oświetlił na chwilę płomyk nadziei.
Tymczasem upływały dni pełne niepokoju, wyczekiwania. Koszmarne zjawy dręczyły wyobraźnię. Ta niepewność co się stanie, to były męczarnie, które trudno ująć w słowa. Nadszedł pamiętny piątek. Już z rana niepokój rzucił cień złowrogiego przeczucia na uwięzionych. Księże Prefekcie, pojednaj nas z Bogiem, gdyż zapewne umrzemy – prosiło kilku. Zaczęło się wzruszające przygotowanie na śmierć. Słońce jeszcze nie dobiegało zenitu, gdy rozwarły się boleśnie żelazne drzwi więzienia. Z dziedzińca okolonego wysokim murem wyruszył smutny pochód w kierunku Rynku.
Na czele szedł ksiądz Rzadki. Ręce oparł na szyi na kształt krzyża. Szedł spokojnie, z godnością, jak gdyby prowadził procesją sakralną. Za nim posuwali się powoli bracia znaczeni stygmatem śmierci. Stanęli przed smutną ścianą katowni. Nikt z nich nie płakał. Tylko jeden ze skazańców krzyknął; Nie żyje Polska. Tak czuli się mocni, tak dziwnie złączeni, że gdy po chwili padła salwa osunęli się równo na skrwawioną ziemię, tuląc się jak rodzeństwo w chwili rozstania. Umierali z taką godnością, bo byli wychowani w wierze i patriotyzmie, miłości do Boga i Ojczyzny. Pod smutnym miejscem kaźni zjawił się wiatr jesienny, zawodząc modlitwę bez słów, za przyjaciela z równin nadwarciańskich. A w dali płakała z cicha z ludźmi nieutulona siostra rzeka Warta.
Dlaczego o tym mówię, wspominam, ażeby w świadomości kolejnych pokoleń Polaków podtrzymać pamięć o tamtych dniach. To nasza powinność, to nasze korzenie, bez nich bylibyśmy nijacy. To nasze skromne spłacanie długu wdzięczności wobec tych, którzy umierali za naszą Ojczyznę. Ta nasza obecność tutaj, na cmentarzu i na miejscu stracenia na Rynku jest zapewnieniem, że o nich pamiętamy!
Ta ofiara naszych braci i ta mogiła rozstrzelanych jest wezwaniem byśmy żyli w prawdzie – byśmy żyli w bratniej miłości, byśmy żyli w jedności i jednoczyli się w obronie tego co wielkie i święte, by zło dobrem zwyciężać. By nie kupczyć Polską, by Ojczyznę dźwigać ku lepszej przyszłości. Jak ciągle aktualne są słowa Kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Polskę taką jaka jest, mamy szanować, choćby była chora i pomarszczona, stara i brzydka, to jest jednak nasza matka, nie można jej nienawidzić i obmawiać”. Szanujmy więc naszą Ojczyznę, pracujmy dla niej, dobrze o niej mówmy. Bo brak tych cech stanowi poważny grzech zaniedbania.
Bracia rozstrzelani, niech szumią Wam drzewa cmentarne naszej śremskiej ziemi, a Pan, który jest na niebie, niech wyciągnie nad wami swą Ojcowską dłoń i przygarnie do Ojcowskiego serca.
Tuż po nabożeństwie ks. prałat Marian Brucki odmówił modlitwę przy mogile. Złożono również wieńce. Po chwili zadumy uroczystości przeniosą się na rynek miejski gdzie zostanie wygłoszony apel poległych. Uczestnicy obchodów przeszli tam w uroczystym przemarszu, w którym uczestniczyła śremska Orkiestra Dęta Towarzystwa im. Mariana Zielińskiego oraz kompania reprezentacyjna miejscowej jednostki wojskowej.
Reklama
Na pl. 20 października zgromadziły się delegacje różnych partii, organizacji czy stowarzyszeń, w tym przedstawiciele władz lokalnych, harcerze oraz członkowie rodzin zamordowanych. Ponadto na uroczystość przybył poseł Zbigniew Dolata. Przybyłych przywitał dyrektor Muzeum Śremskiego Mariusz Kondziela. Następnie delegacja żołnierzy ze śremskiej jednostki uroczyście wywiesiła flagę państwową przy melodii Mazurka Dąbrowskiego.
Potem przemówił Burmistrz Śremu Grzegorz Wiśniewski, który przytoczył wspomnienia mieszkańca Śremu z pierwszych dni okupacji niemieckiej w Śremie, a szczególnie pretekstu gestapo do zatrzymania ks. Antoniego Rzadkiego. Później odczytano Apel Poległych, a żołnierze oddali salwę honorową. Po niej delegacje, stojące długiej kolejce, złożyły wiązanki w miejscu egzekucji. Na koniec odśpiewano fragment „Roty” Marii Konopnickiej.
Zarys historyczny
W założeniach ideologicznych narodowego socjalizmu było tępienie niepełnowartościowych ras, a tym bardziej jej inteligencji. Potwierdzeniem tego postulatu była z pewnością Operacja Tannenberg zarządzona za pomocą tajnej dyrektywy z dnia 29 września „władcy Kraju Warty” Arthura Greisera, który z zamiłowaniem patrzył na inwazje polskich terenów przez Eisatzgruppen, które formalnie miały zwalczać dywersję na froncie, a tak naprawdę były wyszkolonymi jednostkami eksterminującymi polską inteligencję, a w późniejszym etapie wojny Żydów. Jak sam mówił późniejszy namiestnik Kraju Warty: Nie po to mnie tu przysłał Führer, abym teraz głaskał w jedwabnych rękawiczkach kilku niemieckich proboszczów, którzy tu wytrzymali próbę, lecz abym wytępił naród polski, po to, by dzięki temu mógł żyć naród niemiecki. I tak do Akcji Tannenberg przeznaczono Einsatzgruppe VI pod dowództwem SS-Oberführera Ericha Naumanna.
Dowodzona przez niego EG VI liczyła 300-400 funkcjonariuszy, pochodzących w przeważającej części z zachodnich regionów Niemiec. W skład grupy operacyjnej wchodziły dwa Einsatzkommanda: 14. pod dowództwem SS-Sturmbannführera Gerharda Flescha i 15. dowodzone przez SS-Sturmbannführera Franza Sommera.
W Śremie, co nie było wyjątkiem, pomoc w wyłapywaniu potencjalnych straceńców, nieśli albo niemieccy sąsiedzi, albo folksdojcze jak Oskar Hartmann – kierownik cegielni. Jednak kim byli ci biedni ludzie? To byli po prostu polscy bohaterowie, liderzy, osoby niebezpiecznie dla III Rzeszy, które mogły organizować podziemie, ruch oporu przeciwko niemieckim najeźdźcom (w naszym mieście akurat prym w konspiracji wiodła endecka młodzież tworząca Armię Narodową).
Wybrane wcześniej ofiary zapraszano na rozmowy, a te kończyły się brutalnymi przesłuchiwaniami i aresztowaniami. Wolności już nigdy nie odzyskali, a żywot swój zakończyli 20 października na śremskim rynku. Wczesnym rankiem wybudowano kulochwyt i na godzinę 9.00 Niemcy zwołali mężczyzn w przedziale wiekowym 16-60 lat. Z plutonem egzekucyjnym złożonym z Schutzpolizei przyjechał specjalny autobus. W międzyczasie w ratuszu obradował sąd doraźny w składzie trzech osób, pod przewodnictwem SS-Sturmbannfuhrera Flescha. Aresztowanych podzielono na pięcioosobowe grupy. Oczywiście wyrok był odgórny, bez możliwości obrony, odwołania i apelacji, co wiązało się z postulatem Adolfa Hitlera, tj. wyprowadzeniem zasad prawa rzymskiego z Niemiec. Na dworze stały trzy wozy gotowe do wywożenia ciał i ludzie z łopatami.
Natomiast Eissengruppen przeprowadzało ćwiczenia prowadzące do sprawniejszej akcji mordu. Także na cmentarzu przy kościele WNMP został wykopany dół dla ofiar. Nasi bohaterowie po odczytaniach wyroków wyszli na rynek i wtedy jeden z nich – prawdopodobnie Stanisław Czorek – powiedział do zebranych: „Żegnajcie, idziemy na śmierć” (za: Dzieje Śremu, red. S. Chmielewski, Warszawa-Poznań 1972, s. 291). Chwilę przed egzekucją prawdopodobnie przedwojenny działacz sanacyjny Marian Ernst krzyknął: „Niech żyje Polska!” (Dzieje Śremu, red. M. Rezler, Poznań 2003, s. 272). Karę śmierci wykonano poprzez rozstrzelanie. Po salwie z karabinów dobijano dla pewności. Skazańców podzielono na dwie tury, co zapewne było dla tych czekających traumatycznym przeżyciem przed śmiercią. Potwierdza to, iż jeden z niemieckich żandarmów zemdlał.

Lista ofiar zbrodni prezentuje się następująco:
Śrem, 20 października (około godz. 10) – 19 rozstrzelanych – zbrodnia dokonana przez Einsatzkommando 14:
- Józef Adamski – ur. w 1887 – stolarz w tartaku, czł. Stowarzyszenia Robotników Katolickich,
- Jan Barełkowski – ur. w 1883 – kupiec m.in. producent wódek i likierów, członek Tajnej Organizacji Wojskowej, przygotowywał konspirację w Śremie, związany politycznie z Obozem Narodowym,
- Stanisław Czorek – ur. w 1899 – nauczyciel, muzyk, czł. Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej i ZNP,
- Hieronim Dąbrowski – ur. w 1892 – sekretarz adwokacki, powstaniec wielkopolski, nieoficjalny burmistrz Śremu z początku okupacji,
- Marian Ernst – ur. w 1907 – lider młodzieży sanacyjnej, stał na czele Legionu Młodych w Śremie, harcerz, kupiec, komornik, pracownik Magistratu,
- Zygmunt Grąbczewski – ur. w 1894/1895 – ziemianin z Gaju,
- Sylwester Janusz – ur. w 1885 – prawnik, notariusz, prokurator, sędzia, absolwent berlińskiego uniwersytetu, pracował m.in. w Stargardzie Gdańskim, Środzie Wlkp. czy Śremie,
- Edward Kaczmarek – ur. w 1908 technik budowlany, kreślarz, pracownik dział robót komunalnych Zarządu Miasta Śrem,
- Ignacy Król – ur. w 1896 – rolnik z Ostrowa, z ramienia endecji (SN) był sołtysem tej wsi
- Leon Laudowicz – ur. w 1881 – agronom, urzędnik gospodarczy, powstaniec wielkopolski, udziałowiec Towarzystwa Akcyjnego „Spójnia”, wójt obwodu Śrem, prezes Towarzystw: Urzędników Gospodarczych i Opieki nad Zwierzętami,
- Franciszek Malinowski – ur. w 1885 – przemysłowiec, społecznik, polityk samorządowy, zarządzał rodzinną fabryka maszyn rolniczych i odlewnię żelaza, powstaniec wielkopolski, jeden z liderów Obozu Narodowego w Śremie, wieloletni radny miejski, członek Magistratu, radny sejmiku Powiatu w Śremie, członek wielu organizacji i stowarzyszeń – m.in. Bractwo Kurkowe, TG „Sokół”, Poznańska Izba Przemysłowo-Handlowa,
- Seweryn Matuszewski – ur. 1879 – dr medycyny, działacz niepodległościowy, lider tajnej organizacji narodowej „Straż” przed I wojną światową, lider okręgowego koła TG „Sokół”, członek Rady Miejskiej przed wojną i po wojnie, kandydat do Landtagu, jeden z liderów powstańców wielkopolskich ze Śrem, przewodniczący rady Miejskiej kilku kadencji, członek Rady Powiatu w Śremie i Sejmiku Wojewódzkiego w Poznaniu, w składzie władz NPR- Prawica i Towarzystwa Robotników Chrześcijańskich – był reprezentantem nurtu narodowo-chadeckiego,
- Leon Meller – ur. w 1906/1907 – inspektor samorządowy ze Śremu,
- Antoni Muślewski – ur. w 1884 – przemysłowiec, właściciel młyna – jednego z największych w regionie, wyróżniany nagrodami, powstaniec wielkopolski, radny miejski, członek TTZ, członek TG „Sokół”, Bractwa Kurkowego, lider sanacyjnego BBWR w Śremie i ich kandydat do sejmu, następnie w OZN,
- Władysław Nowak – ur. w 1893 – rolnik, wójt na obwód gminy wiejskiej Śrem, czł. Koła Związku Oficerów Rezerwy,
- Wojciech Pawłowski – ur. w 1869 – rolnik z Olszy, sołtys wsi, powstaniec wielkopolski, działacz ruchu ludowego,
- ks. Antoni Rzadki – ur. w 1898 – ksiądz Kościoła Katolickiego, prefekt Gimnazjum w Śremie, uczestnik I wojny światowej, w niewoli amerykańskiej, w 1919 wstąpił do „Błękitnej Armii” stworzonej przez R. Dmowskiego, pod dowództwem gen. Hallera, uczestnik ofensywy kijowskiej, wojny polsko-bolszewickiej, służył w Podzamczu, Wronkach, Rogoźnie, w 1935 roku trafił do Śremu jako prefekt gimnazjum oraz kierownik Konwiktu Arcybiskupiego, moderator Sodalicji Mariańskiej, kapelan Hufca Męskiego ZHP,
- Walenty Scheller – ur. w 1897 – urzędnik w Starostwie Powiatowym w Śremie jako zastępca inspektora szkolnego, prywatnie brat pradziadka narzeczonej autora
- Witold Staniewski – ur. w 1901 – prawnik, sędzia w Sądzie Powiatowym w Śremie.
Niemcy wykonali wiele zdjęć, dzięki czemu posiadamy szczegółowe dowody zbrodni i możliwość obcowania z żywą historią.
W ciągu całego roku 1939 niemieccy okupanci zamordowali w okupowanej Polsce około 55 000 obywateli, w tym przeważnie członków organizacji takich jak Powstańcy Wielkopolski, Powstańcy Śląscy, członków Polskiego Związku Zachodniego, nauczycieli, duchowieństwo, urzędników, właścicieli ziemskich i chłopów.
Żaden z niemieckich sędziów nigdy nie został ukarany. Ci, którzy przeżyli wojnę spokojnie dożyli sędziwych lat. To tylko pokazuje „skuteczność” denazyfikacji i fiaska pokazowej „Norymbergi”.


















































(fot. Wiktor Chicheł)