Warta znów prowadziła, ale ponownie przegrała. Tym razem 1:3 w Stęszewie

W 6 kolejce spotkań IV ligi czwartej porażki doznali piłkarze Warty Śrem. Podopieczni Michała Mocka prowadzili na boisku lidera w Stęszewie 1:0, ale ostatecznie przegrali z Lipnem 1:3. Biało-niebiescy po awansie wciąż pozostają bez wygranej. Okazja, żaby to zmienić już w najbliższą niedzielę. Rywalem będzie inny beniaminek – LKS Ślesin.
– Jest we mnie po tym meczu taka sportowa złość, bo jeśli chodzi o sam przebieg, to nie czuję, że byliśmy gorszym zespołem od Lipna, a jednak sam wynik o tym świadczy i trzy punkty zostały na boisku lidera ze Stęszewa – powiedział trener Michał Mocek.
Szymandera na „9”
Warta na boisko niepokonanego rywala jechała skazana na porażkę, ale na boisku okazało się, że lider jest „do ugryzienia”. W poszukiwaniu optymalnego zestawienia trener Mocek postanowił przesunąć na pozycję nr 9, a więc środkowego napastnika, Kamila Szymanderę. Ten już w 7 minucie potwierdził, że była to trafna decyzja i po dośrodkowaniu Filipa Łasochy pokonał bramkarza Lipna. Warta prowadziła więc na boisku lidera i na tą bramkę w pełni zasłużyła, bo ku zaskoczeniu od początkowych minut to śremianie byli stroną dominującą. Mogli nawet podwyższyć, bo po niewiele brakowało, a piłka wpadłaby po raz drugi do siatki po bezpośrednim dośrodkowaniu z rożnego, ale bramkarza wyręczyła poprzeczka. Chwilę potem to do Warty uśmiechnęło się szczęście, bo rywale obili słupek. W odpowiedzi po akcji Miłosza Przybeckiego po raz kolejny do pozycji strzeleckiej doszedł Kamil Szymandera, ale w porę został przyblokowany przez obrońcę.
Reklama

Błąd Szatkowskiego
Kluczowa dla losów spotkania była sytuacja z 30 minuty. Tuż przed przerwą na wodę Warciarze stracili kuriozalną bramkę. Przysłowiową „rękę” rywalom podał Piotr Szatkowski. Młody bramkarz, który był bohaterem meczu z Huraganem (1:1) tym razem się nie popisał. Po podaniu od Macieja Skrzypczaka zagrał bowiem piłkę przed pole karne wprost pod nogi napastnika rywali, a ten prezentu nie zmarnował i trafił na 1:1. Niestety, jeszcze przed przerwą gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie. Zawodnik lipna dostrzegł, że Szatkowski stoi daleko od bramki i strzałem z 40 metrów przelobował śremskiego bramkarza.
Lider jak wytrawny bokser nie pozwolił sobie już zrobić krzywdy i po przerwie kontrolował mecz. W 66 minucie gospodarze podwyższyli na 3:1 i odnieśli szóste zwycięstwo w sezonie, co sprawia, że prowadzą z kompletem punktów. Warciarze tylko raz mogli wrócić do gry o uratowanie remisu, kiedy bliski strzelenia kontaktowej bramki był wprowadzony Patryk Uliński, ale posłał piłkę w boczną siatkę.
Brakuje doświadczenia
– To był już czwarty mecz w tym sezonie, kiedy obejmujemy prowadzenie i nie potrafimy go utrzymać choćby do przerwy – mówi trener Michał Mocek. – Brakuje nam doświadczenia i obycia na czwartoligowych boiskach. Wciąż płacimy frycowe, ale w mojej ocenie w tych sześciu meczach, które graliśmy słabsi byliśmy w Chodzieży, gdzie nie wyszliśmy z szatni i w meczu z Huraganem, który nas zdominował, ale walką i determinacją potrafiliśmy urwać punkt. Nie pozostaje nam nic, jak przepracować ten mikrocykl i jak najlepiej przygotować się do meczu ze Ślesinem. Potrzebne jest nam zwycięstwo na przełamanie, żeby zeszło ciśnienie, a zespół uwierzył, że można – dodał.
W niedzielę ze Ślesinem
Po 6 kolejkach Warta z dorobkiem 2 punktów okupuje, 15. przedostatnie miejsce w tabeli. W najbliższą niedzielę rywalem śremskiego zespołu będzie LKS Ślesin, który w miniony weekend wygrał pierwszy mecz (2:0 z Piastem Kobylnica) i dzięki temu wyprzedził Wartę w tabeli. Mecz 7 kolejki rozegrany zostanie w niedzielę o 16.00 na Stadionie Miejskim w Śremie.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.