Rozmów i spotkań ciąg dalszy. Czy coś z nich wyniknie?
Kolejne takie dwa spotkania miały miejsce w piątek 13 stycznia w Mszczyczynie, gdzie już funkcjonuje rozbudowane w części gospodarstwo rolne parające się hodowlą byczków oraz w Pince dzień później, gdzie istnieje realna groźba, że wieś podzieli los Mszczyczyna.
Toną w błocie, smrodzie i muchach
O problemach mieszkańców Mszczyczyna informowaliśmy nie raz i nie dwa. To oprócz gnojowicy w rowach i na polach także charakterystyczny smród, muchy a także szczury. Obwiniają o to właśnie rozbudowujące się gospodarstwo. – Wcześniej gdy nie było ono takie wielkie i należało do poprzedniego właściciela, problemu na taką skalę nie było – żalą się mieszkańcy wsi.
W Pince nieco lepiej
Społeczność mieszkańców Pinki obawia się, tego że podzielą los mieszkańców Mszczyczyna. Powody ku temu mają. I tu i tam działa gospodarstwo należącego do tego samego zakładu produkcyjnego. I tu i tam złożone zostały dokumenty dotyczące rozbudowy obiektu. I wreszcie i tu i tam, zdaniem lokalnej społeczności, dochodzi do zanieczyszczania środowiska ściekiem rolniczym.
Sytuacja Pinki jest o tyle lepsza, że tutaj gmina stara się uchwalić Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który może ukrócić zapędy inwestora w zakresie rozbudowy gospodarstwa i tym samym uchronić wieś.
Spotkanie, które odbyło się 14 stycznia w Pince miało charakter informacyjny. Zebrani na nim mieszkańcy usłyszeli jak sytuacja wygląda na ten moment, z czym może im przyjść się mierzyć i dlaczego trzeba zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić.
Czy coś z tych spotkań wyniknie? Czy lokalni liderzy w postaci sołtys Mszczyczyna oraz sołtysa Pinki poderwą miejscowa społeczność i uda im się postawić na swoim? I wreszcie na koniec, czy politycy, którzy zaangażowali się w pomoc dla tych osób rzeczywiście coś zdziałają czy może grają „pod publikę”, bo zbliża się czas wyborów parlamentarnych? Czas pokaże.